Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
675 
Bo uważał po gwiazdach, iż dzień niedaleki.

Nie chcąc zaś, by się we śnie skleiły powieki,
Odmawia swe pacierze. Przy tem pilnie śledzi,
Czy na ławach babieńca on sam tylko siedzi.
Stała tam słuchalnica, (słuchanie spowiedzi

680 
W lecie, w małym kościółku przykre; proboszcz tłusty

Wolał tu posiadywać, szczególnie w odpusty.)
Nie wiem, czy usnął Paweł, czy nie, lecz się zdało,
Że zbyt rychło dzień nadszedł, już rano świtało.
Wysze dł Paweł z kościoła, dzidą uzbrojony,

685 
Mężnie pogląda to w te, to znów w owe strony,

Jako rycerz waleczny, odniosłszy zwycięstwo,
Ciekawy, czy podziwia świat dzielność i męstwo.
Ogień w kotłach już wygasł, smąd się tylko lekki
Nad cmentarzem wił, nakształt napowietrznej rzeki:

690 
Wóz Michała i Laska Jakóba i Kwoki

Zbladły na firmamencie; rożawe obłoki
Lamowały na niebie ową bramę wieńcem,
Którą wyjść miało słońce z pogodnym rumieńcem.

Paweł stanął na górce cmentarza i oczy,

695 
Ochłodzone powietrzem świeżem, na uroczy

Puszcza obraz pokoju, który milcząc głosi
Bliskość Boga i serca ku niebu podnosi.
W bujnych z trzech strón ogrodach, kościółek strzegących,
Święta cisza; w topolach, staw otaczających,

700 
Ani listek nie zadrży. W ciemnej szacie stoją

Dęby, lipy i olsze, oddychać się boją,
Czując boski majestat w poranku wonności.
Słowik tylko, co lubi w gęstwinach skrytości,
Rozśpiewał się i nuci, jak boski psalmista:

705 
Nim śpią ludzie, on śpiewak oraz organista.