Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Całodniowem ciężaru, nogi jako pręty
Wyciągnąwszy od siebie, leży jak zarżnięty.
Cicho nawet u Kóny śród bydła i ludzi.

20 
(Indziej zgiełk Kónowizny pół Miechowic budzi).

Cichuśko u Altmana w arendzie; żyd Miera
Także zasnął, on pierwszy w wieczór sklep zawiera.
Salamon z Salamonką, co z zagranic krowy
Sprowadzają, ku stołu nachylili głowy

25 
Przy lampce niemal ślepej (snać się namyślają,

Gdzie i komu swój towar zbyt tani przedają.)
Nawet ani osika nie drży, cicho stoi!
Nikogo się miechowska osika nie boi.
Inne w świecie osiki, gdy na śmierć patrzały,

30 
Krzyżową Syna-Boga, obojętne stały,

Bez żalu, bez litości! Za to ukarane,
Na wieczny są niepokój od Boga skazane:
Drżą, chwieją się, choć wiatrek najmniejszy nie wieje!
Lecz miechowskie osiki, tak donoszą dzieje,

35 
W Wielki Piątek płakały, stoją więc w pokoju,

Choćby wiatr drzewa inne wyzywał do boju.
Taką to ciszę nawet niebo widzieć chciało.
Skoro więc na spoczynek swe słonko wysłało,
Otwarło tysiąc ocząt, a wszystkie mrugały

40 
Z radości, że na ciszę miechowską patrzały.


Na cmentarzu pod ścianą wielkiego ołtarza,
Którą czerwony płomień trzech kotłów rozżarza,
Siedzi Ciura, kiep dworski; przy nim jednooki
Podeszwa ze Stawiska, człek chudy, wysoki,

45 
Co się z fajką narodził i co swe zagony

Obrabiał z swą Krasulą, w dwójkę z nią wprzęgniony
Czy do woza czy pługa; jak śród grochu tyka,
Stoi śród nich pochyla postać Łukaszczyka,
Kołodzieja dworskiego, z piką w silnej dłoni —