Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W prawej trzymał parasol, ogromny, czerwony,
Dostarczający cienia, a gdy deszcz, ochrony.
To ksiądz Proboszcz! z nim bieży mała postać pieska,

220 
Postrach to kur i kaczek, on ją zwie: Fineska.


„Ach! kłaniam się, ach, witam Księdza Jegomości!” —
Mówi Rektór, — „Ksiądz rzadko w domku moim gości,
Którymż miłym powodom...?” — „ A co tam ukłony,
Mój panie organista! Wszystkie wozy Kóny

225 
Zwożą dzisiaj od Maja stare drzewo z gruby,

Od maszyny Trolowej: klamry, gwoździe, szruby,
Belki, krokwie, szędzioły, łaty, tam na nowy
Cmentarz; tak więc nadzieja, iż wkrótce gotowy
Będzie zatymozasowy kościołek. Ogrodnik

230 
Stimer już drzewmi zdobi ku kościołu chodnik;

Kuźnia, majster mularski, już zaczął murować
Wąskie mury pod przycieś, a kościół budować
Zaczną jutro, najpóźniej pojutru. Ja z pola
Idąc, widzę w zagrodzie Krzona ludzi hola!

235 
Pójdźmy pracę obejrzeć, wszak my gospodarze

Parafii: Pan w szkole, a ja zaś na farze.
Trzeba ludziom doradzać, a tak dowód damy,
Że się o honór boski z innymi staramy.
Jakie nasze życzenia, tak niech jest zaczęte

240 
Dzieło nowej budowy, wszak i pismo święte

Mówi, jeżeli domu sam Pan nie zbuduje,
Pewno nad nim daremno rzemieślnik pracuje!
Jużcić blisko południe, lecz gdy zobaczymy
Cmentarz, potem na farze mierny obiad zjemy.”

245 
Pan Rektór z uniżonym ukłonem przyjmuje,

Po lewej Jegomości z furtki występuje,
Ale nie bez tęsknego na ul oka rzutu.
Idą. Jegomość woła: „Hej, Fineska, tu, tu!”