fian, a bractwami, różańcowem, majowem i czerwcowem (na cześć Serca Jezusowego) nabożeństwem, przyzwyczajali do uczęszczania do kościoła i św. sakramentów. Przykład ich naśladowali Franciszkanie i świeccy księża i pomagali także w misyach ludowych.
Dla pewnych nieporozumień z Franciszkanami, biskup Camilli wyjechał do Rzymu, złożył swą godność 1894 r., sekularyzowal się i tam zamieszkał. W tymże roku 7 sierpnia umarł na sercową chorobę rektor Habeni. Następcą jego mianowany O. Feliks Wierciński, zażył nie mało trudności z nowym biskupem jasskim, Dominikiem Jacquet, Dominikaninem, który 1895 roku otworzył w wynajętym domu konwikt rumuński, zwany »szkołą Ceparego« (znakomitego pisarza rumuńskiego) dla katolików, schizmatyków, a nawet żydów; na profesorów zaś zabrał 4 najzdolniejszych kleryków teologów, kilku innych przedwcześnie wyświęcił i wysłał na parafie lub za granicę po naukę. Tym sposobem rozbite prawie zostało seminaryum teologiczne. Budując nowy konwikt, zadłużył się biskup, więc ograniczał się w wydatkach na seminaryum; wreszcie 1901 r. nie zamknął ale »zawiesił« szkołę Ceparego, czekając lepszych czasów, które nie nadeszły. Zato przywrócił Jezuitów 1896 r. do ambony w katedrze, którą im odebrał nowy proboszcz, Franciszkanin, Czeluśniak. Wnet jednak markotny był na nich, zarzucał im złe wychowanie kleryków, bo ci 1896 r. zanieśli skargę do Rzymu na Franciszkanów, że na ostatniej swej kapitule, 10 najlepszych probostw zachowali dla siebie, ale i na biskupa, że ich od nauk odrywa na to, aby 18 chłopców także innowierców, w szkole Ceparego z anti-katolickich książek uczyli. Jakoż przez 2 lata teologiczne kursa dla braku uczniów były zamknięte.
W końcu sam biskup Jacquet zrezygnował (w lecie 1903 r.), a na miejsce jego powrócił z Rzymu biskup Camilli, z wyraźną myślą zamknięcia seminaryum, które przed 20 laty sam stworzył, twierdząc, że wyprodukowałoby za wiele księży, których nie miałby gdzie pomieścić. Zrozumiawszy to Jezuici, ustąpili z Jass i prosili biskupa, aby im wolno było, skoro ma dyecezyalnego kleru podostatkiem, opuścić dwie ostatnie parafie z filią, które zarządzają, co się też stanie.
Do rzędu opisanych wyżej domów śląskich, przybywa rezydencya w Karwinie, majątku i kopalniach węgla hr. Henryka Larischa. Wśród 10.000 robotników krzewić się począł socyalizm, więc proboszcz wzywał kilkakrotnie Jezuitów z pracą misyjną. Poznawszy ich lepiej hrabstwo Larischowie, postanowili im oddać po śmierci proboszcza zarząd parafii, na co zgodził się chętnie kardynał Kopp, a dyspensy udzielił na prośbę hrabiny, Leon XIII. Jakoż 15 sierpnia 1896 roku otwartą została na dawnem probostwie rezydencya karwińska, z duszpasterstwem, dla 5—6 księży,