Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce w skróceniu 5 tomów w jednym.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ślu, Winnicy, Ostrogu, Barze, Szarogrodzie, Koniecpolu, Kijowie i Perejesławiu. Fundowali je królowie: Zygmunt i Władysław; biskupi: Wołucki, Pac, Kuczborski, Sieciński, Giedrojć; senatorowie i pany: Żółkiewski, Koniecpolski, Chodkiewicz, Gosiewski, Działyńscy, Sapiehowie, Radziwiłły, Ossoliński, Gostomski, Tuczyński, Bal, Szadurski; zacne matrony: Sieniawska, Ostrogska; sami wreszcie Jezuici: Męciński, trzej Kojałowicze, Jelec. Dzięki tej ofiarności Jezuici polscy w tej dobie nauczali w jednej akademii i 35 szkołach w Koronie i Litwie, zanieśli światło nauki w puszcze litewskie i żmudzkie i na kresy rzpltej.
Zanieśli oni tam już pierwej wiarę i obyczaje katolickie.
Uskromiwszy różnowierców, swobodniej oddać się mogli na usługę katolików. Pracowali zaś na ambonie i w konfesyonale, podtrzymując ducha katolickiego bractwami i wystawnem nabożeństwem, nietylko w własnych kościołach, lub zaproszeni do innych, nietylko w szpitalach, więzieniach miejskich, ale każde ich kolegium, zwłaszcza kresowe, rozsadnikiem było misyonarzy ludowych po wsiach i miasteczkach okolicznych. Krakowscy Jezuici apostołowali w Sądeczyźnie, na Spiżu i Podkarpaciu. Z Jarosławia i Lwowa, z Łucka i Kamieńca szli misyonarze na Ruś i Pokucie, Wołyń i Polesie, do Mołdawii i Krymu. Z Baru, Szarogrodu i Kijowa, rozchodzili się po obojej Ukrainie. Za Dnieprem, w braku kościołów, pobudowali na prędce drewniane kaplice. Ryga a potem Wenden, dostarczały misyonarzy Inflantom. Z Wilna, Nieświeża i Kroż, szła misyjna praca w zakątki Litwy i Żmudzi. Z Gdańska i Torunia dobierali się do Kurlandyi i Prus książęcych. A dopieroż gdy srożyła się zaraza, towarzyszka w owe czasy każdej wojny, rozpuszczano wprawdzie szkoły, księża i klerycy chronili się po wilach i folwarkach, ale zawsze zostawało w kolegium kilku księży i braci dla duchownej pomocy i posługi chorych. Gdy ci poumierali, przychodzili na ich miejsce drudzy. W dobie, o której piszemy, grasowała zaraza 1609 r. w obozie pod Smoleńskiem (umarł na nią spowiednik pary królewskiej, kapelan dywizyi zaciężnych Niemców, O. Barcz), przeniosła się do Warmii i Mazowsza. Po wojnie chocimskiej 1621 r. i najeździe Szwedów na Inflanty, morowe powietrze przez 4 lata trapiło raz te, raz inne województwa Polski i Litwy. Wzmogło się znowu z powodu wojny szwedzkiej 1626 r. i zabierało ofiary do 1630 r. Na tych posługach zarażonym utraciło życie 60 kilku księży i braci; w jednym tylko 1625 r. aż 30-tu.
Gorliwości apostolskiej polskich Jezuitów nie wystarczała Polska. Gęstymi listami do jenerałów, dopraszali się o misye w akatolickich krajach, gdzie wrzało prześladowanie: do Holandyi, Danii, Moskwy i do pogańskich krajów, do Chin, Japonii, gdzie wyszukanemi mękami gubiono chrześcijan, a zwłaszcza misyonarzy, i do Persyi, Turcyi i Krymu. Tylko trzej uprosili sobie misyę chińską: O. Andrzej Rudomina, Litwin, który po dwóch latach umarł na piersiową chorobę 1631 r. i pochowany w Foci; O. Michał Boym, Lwowianin, kapelan poselstwa chińskiego do Innocentego X 1651 r.; O. Mikołaj Smogulecki, sterany pracami zakończył życie w Kiansi. Czwarty, O. Wojciech Męciński puścił się na misyę do Japonii, w chwili, kiedy długie a potworne katusze, stosy i miecze wytępiły już prawie misyonarzy. Przy wylądowaniu na japońską wyspę Satruna, zdradzony przez