Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 2.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zem z Pociejem dzieło unii ugruntowali; bo wreszcie misyami swemi na Rusi, wyprzedzili Bazylianów, a potem szli im na rękę. Piękna to karta dziejów jezuickich w Polsce; poświęciłem jej część rozdziału II, §. 8—15, a w rozdz. IX dałem obraz politycznej walki unii z schizmą.

Rzecz jasna, że tak potężnie rozrośnięty zakon musiał mieć i miał nieprzyjaciół, nie tylko z obozu różnowierców, ale z grona katolików rokoszowych i akademików krakowskich. Tych ostatnich sami sobie Jezuici niepotrzebnie wywołali sporem o szkoły krakowskie, nie przewidując snać, że skutki tego sporu dadzą się dobrze we znaki nie tylko im, ale Jezuitom następnych wieków. Więc też spór ten nieszczęsny nazwałem błędem z ich strony; błędem nie winą, bo oni tylko korzystali z prawa swego, z którego korzystać roztropność odradzała. Spor ten źle usposobił dla nich nie tylko część szlachty, ale część świeckiego kleru i zakonów, acz bardzo być może, że do afektu dla akademii krakowskiej przymieszało się coś ze zwyczajnej ludzkiej zazdrości.
Zarzucali zaś ci przeciwnicy Jezuitom ambicyę i chciwość, niepomni, że dobry żołnierz powinien być troskliwy o honor chorągwi, pod którą służy; że inne także zakony w tym czasie rozrastały się i nabywały nowych fundacyj. Nie ambicya i chciwość, ale wady polskie narodowe, te groziły rzeczy wistem niebezpieczeństwem zakonowi; lecz właśnie ta wrzekoma ambicya, dbałość o honor i dobre imię zakonu, czujność jenerałów, wizytatorów, prowincyałów, ochroniła zakon od tej skazy. I znów ta sama ambicya o większą chwałę Bożą gnała polskich Jezuitów na prace misyjne aż do Chin i Japonii. Mówię o tem w rozdz. IV i XIII.