Godziłoż się... dla tych paru ścian obalonych i tej przygodnej głupich zwady do kupy się zwoływać... listy burzliwe podmiatać... wszystką Koronę mięszać... królewską dostojność i urzędową moc słabić?... Iżali to przystało?“[1].
Pisma Skargi: „Upominanie do Ewanielików, Przestroga do Katolików, Dyskurs na konfederacyą“, każde w kilku wydaniach, w tysiącach egzemplarzy rozrzucone, jak wszystko, co z pod pióra Skargi wyszło, czytane łakomie, oświecając i zagrzewając umysły Katolików, przyniosły różnowiercom nierównie cięższą szkodę, jak zburzenie przez motłoch kilku, odebranie przez biskupów kilkudziesięciu zborów. Odpowiadali oni na nie, Skarga replikował, a ta polemika przyczyniła się tylko do zawstydzenia różnowierców.
Na ich wołania o „kompozycyą“, czyli ugodę, odpowiadali Katolicy słowami Skargi: „Niech cudze wrócą, niech nasze kościoły i dochody ich nam i naszym kapłanom oddadzą... niech do miast królewskich swoich ministrów nie prowadzą i w cudze jurisdykcye się nie wdają, sądom kościelnym.. niech do egzekucyi nie przeszkadzają, sakramentom naszym katolickim, między któremi jest małżeństwo św., niech nie przyganiają — toć będzie pokój compositio, inaczej pokoju nie masz“.
Niechże najliberalniejszy krytyk potępi broń i taktykę Skargi zwalczania różnowierstwa. „Miłość dusz ludzkich, prawda, pismo, kazanie, dysputacya, przykłady, miłość i ludzkość i modlitwa — toć to są nasze wojska i na taką wojnę wołamy i lud pobudzamy“. Cudowne słowa! Nie innej broni używali i nie do innej wojny nawoływali Warszewiccy, Wujki, Konarczyki, Herbesty, Bartcze, Fabryciusze, Bembusy, Grodziccy, Śmigleccy i inni, z którymi spotkamy się później.
Czując różnowiercy, że się im ziemia z pod nóg usuwa, zwołali wbrew zakazowi króla „najliczniejszy ze wszystkich“ synod do Torunia 21 sierp. 1595, aby wzmocnić zgodę sandomierską, naprawić karność i „naradzić się nad sposobami zapobieżenia rozmaitym krzywdom i prześladowaniom, których szczególniej za powodem Jezuitów w wszystkich częściach Polski doznają“[2].