nauki, którem w imię Chrystusowe rozsiewał, zamykam wiek mój i dni te złe i krótkie drogi mojej“. I w tym elegijnym tonie streszcza w dedykacyi wszystko, co w kazaniach „do króla JM. i dworu królewskiego, do rady i senatu i rycerstwa jego i do domu i sług jego“ mówił, do czego nawoływał.
Główną zaletą tych kazań ich aktualność: odpowiadały one potrzebom czasu i ludzi. Każde z tych kazań po przytoczeniu przypadającej na niedziele lub święto ewanielii, ma krótki wstęp, część I-szą dogmatyczną, II-gą homiletyczno-moralną i zakończenie modlitwą. Dogmata rozbiera Skarga wszystkie, nie zapuszczając się wszelako w subtelności szkolne, ale głównie te, około których błądzili ówcześni heretycy: Lutrzy, Kalwini i Aryanie. Uzasadnia je dowodami z pisma św., z soborów i Ojców kościelnych, często z rozumu. Szczególny ma dar trudne zawiłe kwestye teologiczne rozwinąć jasno, krótko swoją własną terminologią, bardzo trafną, którą sam dorabiać musiał. Po tem uzasadnieniu dogmatu, a często wśród niego, zwalcza błędną naukę heretyków dosadnie, z werwą, nieraz z humorem. Nie zawsze jednak polemizuje, owszem często wykłada naukę katolicką spokojnie, ściśle przedmiotowo, jakby mu tylko o utwierdzenie w wierze Katolików chodziło.
W drugiej części kazania, w zastosowaniu ewanielii do obyczajów jest niezrównany; tu ono wielkie „szerokie“ serce kaznodziei — obywatela puszcza wodze swej żarliwości. Karci wady nietylko prywatne, ale publiczne, nie przepuszcza nawet biskupom i prałatom, „którzy nie ryby, ale wodę łowią“, o dochody, a nie o dusze ludzkie dbają. Karci magnaty dumne, a królowi harde, na dygnitarstwa, starostwa i królewszczyzny łakome, a na potrzeby publiczne skąpe. Gromi heretyki, iż rzpltę rozrywają, szlachtę, iż anarchiczna, a na lud biedny okrutna. Powstawał na swywolę, niezgodę, bezkarność zbrodni, proroczym niemal duchem groził prędką pomstą bożą, utratą bytu politycznego, niewolą. Nie przepuszczał i prywatnym wadom, próżności wystawnej, zbytkom, strojom, zniewieściałośd „kazirodztwom bez wstydu“, lenistwu duchowemu i nieuctwu.
A styl i dykcya tych kazań? Jasna, prosta, potoczysta, pełna werwy, a poważna, lubuje sobie w krótkich zdaniach i ma „ten dźwięk metaliczny“, po którym każdy pozna Skargę. Czytasz raz, drugi i dziesiąty, a zawsze wydaje ci się rzecz
Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 2.djvu/279
Wygląd
Ta strona została przepisana.