licznych na Turki, Tatary, Kozaki i zbuntowane hultajstwo wypraw wojennych[1].
Rzućmy teraz okiem na prace i działalność Jezuitów w pierwszem czterdziestoleciu swego pobytu w Polsce. Cechą jej walka z różnowierstwem, jak za Zygmunta Augusta i Batorego, tak za Zygmunta III., podjęta odważnie a prowadzona na polu szkolnictwa, dysput religijnych, polemiki książkowej w miastach, po wsiach, w obozach, szpitalach, więzieniach, nawet na rusztowaniu, bo wyrobili sobie u magistratów prawie monopol odwiedzania więźniów, dysponowania na śmierć skazańców i wielu z herezyi i schizmy do katolickiej wiary pod szubienicą nawrócili.
Do walki z różnowierstwem przybyła walka ze schizmą grecką, która przeciw unii wrogo a zuchwale wystąpiła.
W systemie nauk szkolnych niewiele się zmieniło. Ratio studiorum zmodyfikowana w kilku drobnych punktach, stała się od 1593 oficyalnym programem szkół jezuickich, od którego ani rektorom ani profesorom odstąpić nie było wolno. Jakoż trzymali się jej snąć wiernie, bo na 64 listów i ordynacyj jenerała Akwawiwy w latach 1590—1608 wydanych do polskich Jezuitów, nie znajduję żadnej w tym względzie nagany ani napomnienia[2]. Dawała ona wykształcenie ogólne, przeciętnie dostateczne, ale czy wystarczała potrzebom Polski, gdzie każdy szlachcic rodził się wyborcą króla, rządcą rzpltej i prawodawcą? Wyższych encyklopedycznych instytutów naukowych, zwłaszcza z katedrą obojga prawa, Ratio studiorum wtenczas i długo potem nie znała. Ośm do dziesięciu tysięcy młodzieży szlacheckiej kształciło się w tych szkołach[3] i liczni synowie mieszczańscy, byli i plebejusze. Niektórzy z nich, wstąpiwszy do Jezuitów, przybierali sobie szlacheckie nazwiska. Zabronił im tego jenerał Akwawiwa ordynacyą 1596 r.[4] Zakon szanował szlachectwo, ale mu pierwszeństwa nad nieszlachtą nie dawał i wielu mieszczańskich synów pierwsze w nim pia-