deracyi warszawskiej 1573 r., zabezpieczającej im tolerancyę religijną; że 1599 r. stanęła w Wilnie konfederacya Lutrów, Kalwinów i Braci Czeskich z dyzunitami w celu wspólnej obrony przeciw Katolikom i zabezpieczenia wolności religijnej taż konstyrucyą warszawską z 1573 r. zagwarantowanej; że na sejmach 1601, 1603, 1605 r. przez kanclerza Zamojskiego zanosili oni swe gravamina do króla i stanów, skarżąc się, zwłaszcza deputaci miast pruskich, na pogwałcenie swych przywilejów i konfederacyi 1573 r. Wszystkie te zabiegi, aż po czasy rokoszu, udaremniła większość katolicka; gravamina dyssydenckie wkładano w reces, albo zostawiano bez odpowiedzi. Teraz jednak na sejmie 1606 r., gdy nietylko małopolscy posłowie, ale część wielkopolskich przez Grudzińskiego i Łaszcza i litewscy przez Radziwiłła dla sprawy pozyskani zostali, udało się już prawie przeprowadzić i królowi podsunąć uchwałę, zmuszającą prawie Katolików do obrony konfederacyi 1573 r., ale jak wiemy, przeszkodził temu ks. Skarga, który królowi i biskupom, senatorom i posłom katolickim oczy na podstęp dyssydencki otworzył.
Łatwo pojąć, jaka stąd na Skargę i Jezuitów powstała złość wśród heretyków i ich politycznych przyjaciół i jaka żądza zemsty.
Mieli oni do niej jeszcze powód nie rzeczywisty, ale wymyślony. Oto w czerwcu 1606 r., podczas zjazdu lubelskiego rokoszan, hetman polny Żółkiewski, posłany tam od króla aby Zebrzydowskiego od rokoszu odwieść, miał schadzkę w kaplicy kolegium jezuickiego ze starostą lubelskim i podskarbim Firlejem i zaraz po niej pchnął O. Kuleszę do Warszawy z ostrzeżeniem do króla, a sam nazajutrz z pocztem swym opuścił Lublin i przeszedł otwarcie na stronę królewską[1]. Dlatego Gorajski 11 lipca 1606 wołał w kole: „Jezuici to są faces domu rakuskiego fautores peregrinoum consiliorum in republica. Do tego przyszło, że pan senator do pana Jezuity chodził po porady“[2]. Rozumieli więc rokoszanie, że to Jezuitów sprawka, acz tak nie było — stąd gniewy i złośliwe plotki, jakoby