O godzinie 2-ej w nocy 17 czerwca 1574 r. król Henryk Walezy uciekł niesławnie z polskiego tronu, a gdy wszystkie prośby i poselstwa nakłonienia go do powrotu pozostały bez skutku, naród przystąpił do ponownej elekcyi, którą naznaczono na dzień 4 listopada 1575 r. Rzecz charakterystyczna, że kcia Stefana, który pisał o sobie do papieża, qui per Dei gratiam catholicus semper vixerim, który władzy książęcej surowo, jak rzadko kto, przestrzegał, forytowali na tron polski różnowiercy, a podobno i taki awanturnik, jak Samuel Zborowski, który po zabójstwie Wapowskiego na Wawelu, jako banita, schronić się miał na dwór białogrodzki i podobno pierwszy podsunął księciu myśl pokuszenia się o koronę polską[1].
Z trzech też posłów Stefana na konwokacyą, a potem na elekcyą, tylko Berzeviczy był katolikiem, dwaj inni, Emeryk Sulyok i Jerzy Blandrata różnowiercami; z trzynastu zaś polskich posłów, którzy zawiadomić mieli elekta o jego wyborze, jeden tylko Józef Mniszech był katolikiem. Jezuici trzymali się zdaleka od wszelkiej akcyi politycznej, tembardziej, że z episkopatu polskiego tylko trzej: kujawski Karnkowski, przemyski Wolski, chełmski Sobiejuski, stanęli po stronie Batorego; reszta z prymasem Uchańskim i nuncyuszem Mondovi na czele, oświadczyli się najprzód za arcyksięciem Ernestem, potem za cesarzem Maksymilianem. W ostatniej chwili, kiedy wybrany król Stefan już w 2000 piechoty i 1000 konnicy stanął u granic Polski, przeląkł się biskup Karnkowski własnego dzieła; katolicyzm Stefana, popierany przez arianów Blandratę i Filipowskiego, wydał mu się podejrzany. Więc co
- ↑ Zręcznie, po cichu i cierpliwie pracowali Zborowscy nad elekcyą króla Stefana. Wysunęli ją naprzód dopiero wtenczas, gdy dla niezgody między senatem a szlachtą prawie do wojny domowej przychodziło, gdy kasa cesarza Maksymiliana, na którego wybór godził się senat, już się wyczerpała, gdy kandydatura Piasta upadła, a oczy wszystkich zwrócone były na Annę Jagiellonkę, której potrzeba było dać męża, wojownika dzielnego i doświadczonego polityka, a takim był Stefan Batory. (Zakrzewski. Po ucieczce Henryka str. 401—438).