ręczał się którym z młodszych magistrów. Tym sposobem zapobiegano schadzkom pokątnym i niepotrzebnym wybieganiom z klas i z gmachu szkolnego.
Dla nadzoru uczniów po za szkołą, nie wolno było uczniom „stać gospodą“ u tych osób, które od prefekta szkół do tego nie były upoważnione. Jeżeli kilku uczniów mieszkało razem, jeden z nich, poważniejszy wiekiem i obyczajami, miał nadzór nad nimi, był ich „pedagogiem“ i odpowiadał przed władzą szkolną za ich pilność i zachowanie się. Od czasu do czasu prefekt szkół wizytował studentów gospody; jeżeli znalazł co niestosownego, a upomnienie nie pomogło, odbierał gospodarzowi prawo „trzymania“ studentów, tym zaś kazał się przenieść na inną gospodę.
W dni wolne od szkół, zazwyczaj wtorki po południu, studenci szli gromadnie, klasami, na przechadzki i zabawę, ale gospodarz klasy z nimi. Wolno było i w dni szkolne wyjść na przechadzkę, ale pod okiem „pedagogów“ domowych, gospodarza, lub rodziców. Tych ostatnich, jeżeli nie dosyć czuwali nad pilnością i dobrą konduitą synów w domu, wzywał prefekt szkół do siebie, upominał, dawał potrzebne instrukcye. O jakimkolwiek tajemnym nadzorze w szkole lub po za nią, lub o obowiązku albo zachęcie donoszenia na kolegów słowa jednego w Ratio studiorum nie było i niema. Ustawy szkolne publikowano co roku, nadzór wykonywano ścisły, ale jawny, w ustawach zapowiedziany. Tym sposobem dom, rodzina przychodziła w pomoc szkole z rzetelną korzyścią edukacyi.
Bardziej niż rygorem i karami poleca Ratio umoralniać uczniów pochwałą, nagrodą i szlachetnem współzawodnictwem. Pełne są o tem reguły rektora, prefekta szkół, profesorów klas. Porządna, karna młodzież wesołą była a uczyła się chętnie. Wiedziała, i to w nią wpajano, że to jej obowiązek, ale wiedziała i o tem, że to spełnienie obowiązku znajdzie uznanie u profesorów i kolegów, pochwałę i nagrodę.
Nietylko akademie, ale i szkoły niższe czyli gimnazya zakonu cieszyły się, na mocy przywilejów papieskich a częścią i na prawie zwyczajowem szkół innych, wielkiemi prerogatywami korporacyjnemi. Studenci jezuiccy, wyjęci z pod jurisdykcyi grodzkiej i miejskiej, podlegali tylko władzy rektora akademii lub szkoły. Nawet na wypadek zbrodni lub cięższego
Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 1.djvu/144
Wygląd
Ta strona została przepisana.