Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/510

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Bohu“, to zaraz sto papug, pięćset papug, tysiąc papug zapaple: „Sława Bohu“, aż cała sala papug się wstrząśnie. Ale to nic.
Warwaruca westchnęła nabożnie:
— Sława Bohu, oj, mądre ptachy a święte!
— Ale to nic — mówił żywo pan Rozwadowski — choćby tak krzyczały i paplały papugi Papy od Rzymu do Krymu, od Wiednia do Krakowa, Ojciec święty taki sam człowiek jak każdy z nas. I na niego także przyjdzie próba. Bo zaledwie człowiek umrze i spocznie w ziemi i niby nic, spokój, no śmierć, a tu wypełzają i z głowy i z serca grzechy. I rosną, przemieniają się w gąsienice, potem w ślimaki, potem w ropuchy, potem w gady coraz większe i w te pędy biorą się do kości umrzyka. Gryzą i kąsają najmocniej ten członek, którym człowiek nagrzeszył najwięcej. Napychają się, rosną —
Panna Basia parsknęła rozmaszyście. Mówiła niskim głosem z głębi piersi:
— I co z tego? Prędko spałaszują grzesznika, i ma już spokój. I to ma być kara?
— Nie ma spokoju, panieneczko — odparł pan Rozwadowski — bo miejsce grzechu nie umniejsza się, zostaje takie same.
— Oj tak — paplała wzruszona Warwaruca — wszystko mija, ale grzech pozostaje, nie umniejsza się —
Panna Basia przerwała rozmaszyście:
— Co też dobrodziej rozpowiada? Któż to widział?
Pan Rozwadowski przeraził się:
— Widział? Niech nas Bóg broni zaglądać do grobu.
— To po cóż dobrodziej zagląda?
— Ja zaglądam, paniusiu? Ja lud ostrzegam.
— Nie zagląda dobrodziej, to chyba zmyśla? — parsknęła lekkomyślnie panna Basia.
Pan Rozwadowski słodził jadowicie:
— Za stary jestem, paniusieczko, bym kłamał, boby i mnie w język ten tego te płazy. Ale gdy paniusieczka będzie tak wyrażać się na starych, to i ją w język ten tego.
— Nie wybieram się na tamten świat.
— Nie ten tam jedzie, kto się wybiera.
— Płazy kąsają w język także tych, co zmyślają — odpaliła panna Basia.
Usłyszano prędkie kroki na schodkach i na ganku, i do kuchni wbiegła starszawa, chudziutka blondyna z rozwianym włosem, panna Józia, Polka z Francji a guwernantka do francuskiej konwersacji i lektury.