Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/386

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lone“. Dziewczyna patrzyła w oczy tak jak owieczki, co wierzyły w niego do końca tam w skałach. Prosiła: „Jasny watahu, nie marnujcie się po jarach, zabierajcie dzieci i chodźcie do naszej chaty, do dziada i do babuli. Wy sierota i ja sierota, będziemy gazdować, uśmierzymy chudobę, będziemy hodować starowinki.“ Watah był zamknięty, słowa dziewczyny szły z bliska, a on słyszał je jak daleki szum. Wtedy dziewczyna pokazała na Grzywacza: „Bóg go wam posłał, szumi wkoło was łaska skrzydlata.“ Watah zbudził się, zrozumiał, że dziewczyna widzi skrzydła Grzywacza. Poszedł zaraz do chaty, a tam dziadulo bialutki i babula suchutka. Pochylił się i prosi: „Dziadeczku, babulo, jam sam na świecie. Drużbów nie mam ani starostów weselnych, dlatego sam was proszę, dajcie mi dziewczynę.“ Starowinki przygłusi paździokali: „Ha? co? Ha?“ Potem zrozumieli coś niecoś, bełkotali zgodliwie, bezzębnie: „Niech będzie, synku, niech będzie.“ Dziadulo jeszcze dopaplał: „Do pana trzeba, do wójta, do arendarza, aby cerkiew otworzył — mus“. Watah uspokajał: „Niech tylko wiosna, uśmierzymy chudobę, zabiorę was wszystkich w góry, tam miejsca dość, nie ma miejsca ni na mus ni na bunt.“ Starowinki jedno dosłyszeli, a drugie tak sobie, kiwali głowami, mamrotali zgodliwie: „Niech będzie, synku, niech będzie.“
Cóż z tego, kiedy czort dosłyszał od razu i dokładnie. Czort nie jasnowidz, zaciemnia i widzi czarno, ale jasnosłuch, żaden szept go nie ominie. A sam szeptacz doskonały. Naszeptywał watahowi o dziewczynie by go męczyć, naszeptywał dziewczynie na to, by wpadła w pułapkę i w krzywdę, a tu wyszło całkiem inaczej, że nowe życie się zacznie, może dzieci, nadzieja, bo nasienie watahowe chce się wymknąć czortowi. Zaniepokoił się bardzo, biegał po panach, po księżach, nocami naszeptywał: „Ratujcie dzieci, ratujcie chudobę, ratujcie gospodarstwo, ratujcie majątki.“ Koniec końców gdzieś wiosną panowie, księża i ich służba zebrali z całego kraju spore wojsko przeciw watahowi i przeciw buntowi chudoby. Konnicą bez liku spędzili chudobę z jarów, ze skrytek, z całego Naddniestrza, przycisnęli ją do moczarów i do Dniestru, walili w nią armatami. Wypłoszona chudoba wraca do swego wataha, ściska się wokół niego, a watah to zasłaniał sobą dzieci, to wyciągał chudobę z moczarów i z toni. Dziewczyny ani jej starowinek nie zabrał z sobą pod armaty i pod kule. Kulki świstały i szeptały koło uszu wataha, armatnie kule bulgotały i machały, jak roje skrzydeł kruczych, a watah świstał na nie