Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/560

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cie, bo sami nie umieją nic robić, a raczej jeszcze więcej, nie chcą nic robić. To tell it bluntly[1] — tradycja tradycją, ale taka tolerancja wobec ciemnoty, jak w tych polskich prowincjach, jest po prostu skandalem XIX wieku i dlatego nasza akcja miała takie wdzięczne horoskopy, a z tego obowiązki —
Walthew, czując że ukryte ataki powracają, odmierzał słowa w odpowiedzi.
— Chief orzekł: wydajny business przede wszystkim. Zatem wybór dróg stosownie do wydajności. Nas z wyspy i z mórz obowiązuje tolerancja, a tych z kontynentu, to jest Prusaków — oświata. Robią to twardziej i chyżej od nas. W ostatecznym celu chodzi o to, by nie zostało śladu z ciemnych wieków. Niech prysną przed tolerancją i przed oświatą jak noc —
Nie dokończył, bo posypały się głosy zgodliwe: quite, quite, quite. Oto żupanica zbliżała się z dwoma półmiskami, na jednym jagnięcina z rożna po bułgarsku z sosem paprykowanym, na drugim — wymarzone placzinty. Smętek przygasł. Z wyjątkiem inżyniera Walthew, dyrektorowie Trustu i ich wiedeński sekretarz Joseph Kürnberger zwany Pepperl, sięgnęli żywo po kielichy z miodem dla powitania żupanicy.

Jej placzinty bowiem, których wymowna nazwa zachowała się ze starożytnego, łacińskiego placenta — upodobania i przyjemnostki — były to po prostu placki i naleśniki. Ich postacie indywidualne były jak odbicia rumuńskich dziewuszek, stworzonych dla wszelkich tonacji, upodobań i zachwytów. Złotawe blondynki po odpowiednim wpuszczeniu żółtka i przemianie w złotość, lecz także podobne przysmalonym wiatrem wiosennym Cygankom albo Wołoszkom z aksamitnymi oczkami śliwkowych powideł. To znów rudawe z ustami jak konfitury róży, to znowu w tak papierkową przejrzystą skórę zawinięte, a przeświecające żyłkami wszelakiej słodyczy, jak dziewczyny żydowskie, jak sama artystka placzint żupanica. I wreszcie suchutkie ciemnotwarde jak stepowe dziewczyny z Dobrudży, choć wcale nie kłujące ani nie spalone, lecz chrupiące leciutko. Miały te wszystkie placzinty dziewczęcą giętkość i tak, dostosowywały się słodko lub jak gość chciał, i z każdym z gości zachowywały się inaczej. Wlatywały zwinnie, z zaufaniem jak jaskółki do swego gniazda, do ust młodego sekretarza Pepperla. Certowały się z respektem, gdy za-

  1. Aby powiedzieć bez ogródek.