Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/538

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

com, a mnie szczególnie, panowie nie nowina. Nasi ojcowie jeździli do królów, do pana cesarza, do papy rymskiego też, tylko do czorta głównego — nie! Za nic w świecie! Wiem wszystko, wszyściutko o delegacjach, hen od pierwowieku. Panów widziałem jak trawy, jak listowia, pobratymów panów miałem także dość. Choć po pańsku głupi, ale trudno, nie zmienisz, takiego już rodu. Ale tutaj w tym rzecz, że mamy pójść do lutrów, do jeszcze gorszych niż lutry.
— Jeszcze gorsi? — przeląkł się Witrołom — a którzy to?
Cwyłyniuk wyczekał chwilę, wtajemniczał bardzo powoli.
— Tacy, że jak usłyszycie, to pobieleje wam oko. Bo lutry jedną ręką, trzymają się krzyża, a tamci odprzysięgli się od krzyża, zdradzili!
— Od krzyża?! — wytchnął Witrołom.
— Tak — zakończył zwycięsko Cwyłyniuk — do takich iść hurmą i dobrowolnie — to grzech!
Witrołom powtórzył jak ciche echo.
— Grzech. —
Cisza zapanowała surowa, miażdżąca. Ajzyk usłyszał ciszę, zaniepokoił się. Podszedł do Cwyłyniuka, zapraszał go do jedzenia, ale ten rozindyczony już, jak gdyby nie słyszał. Mimo to Ajzyk nie odchodził. I zaraz Foka odciął Cwyłyniukowi.
— A pieniądze brać od nich nie grzech?
Cwyłyniuk zapiszczał bezradnie.
— My pieniądza nie robimy, pieniądz cesarski, niech pan cesarz sam za niego przed Bogiem się skręca, bo sam go ustanowił. Robiliśmy rzetelnie dla nich, to dość. Ale przyjaźnić się? Broń Boże!
Foka znów mu dociął:
— A wy sami chodziliście przyjaźnić się do Żydów, do Joseńka najbardziej, rozpowiadaliście nawet, że mądrzejszy od księdza.
Mandat zarechotał:
— Może już teraz Joseńko przystał do krzyża?
Cwyłyniuk rzucił przelotne lecz wdzięczne spojrzenie Ajzykowi za zaproszenie i zaraz bronił się dzielnie.
— Mnie nikt nie zdurzy ani w koźli róg nie zapędzi. Żydzi co innego, byli przed nami od pierwowieku. Oni swoi, jak Joseńko, jak Ajzyk, sąsiedzi. Wiary nie naszej, to prawda, ale nie zdradzili, oj, nie! Trzymają się uparcie swego, jakby pies kij w zęby chapnął! I za to mieli dość biedy i jeszcze mają.