Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Aby pany piznawały
Szo to mij kochanec.[1]

Sama zginęła z żalu.
Smaczna wdówka, nie zabiegając już wzrokiem, raczej rozkazywała niż wabiła. Uśmiechała się zwycięsko. Młodzi obsiedli ją gęsto, także zwycięzca w arkanie, Jasio Tomaszewski, widocznie rozbrojony wpatrywał się w nią żałośnie. Dola utopionego Petrusia nie odstraszyła, raczej wabiła na zatratę.
W ciszy wydrążonej z uciechy chramowej śpiewała z kolei żona Kuzimbira, Biłohołowa. Jakby zstępując z wysoka na surowej mgle, co od szczytów zagarnia całą dolinę, owinęła w starowieczną nutę z Krzyworówni opowieść o Hrebeniuczce, lecz więcej niż wymagała nuta odrębywała każde słowo na to, by je podać nie tylko dla uszu, także dla rozwagi, dla współczucia. Opowiadała jak młody żonaty syn, wyjeżdżając na wojnę, powierzył opiece swej matki żonę Katerynę.

Oj kazaw ji hoduwaty
Chlibom pszennyczenkim,
Taj kazaw ji napowaty
Medom sołodenkim.

A ona ji hoduwała
Żiebow-hadynoczkow,
A ona ji napowała
Hyrkow połynoczkow.

Jek zaczieły hadynoczki
Koło serca wyty,
A ne dały Katerynci
Na tym switi żyty.[2]

Po powrocie z wojny syn zastał żonę na marach, dowiedział się wszystkiego i zabił matkę. Sam szukał śmierci.

Rozstupajsy syra zemnio
Naj w tobi potanu.[3]

Gdzież się podzieli szydercy, szepcący i chichoczący? Hać ciurkała łagodnie, a wśród młodych sypały się westchnienia. Do

  1. Aby panowie poznawali, / Że to mój kochanek.
  2. Oj nakazywał ją karmić / Chlebem pszenicznym, / I kazał ją poić / Miodem słodziutkim. / A ona ją karmiła / Żabą-gadem, / A ona ją poiła / Gorzkim piołunem. / Jak zaczęły się gady / Koło serca wić, / A nie dały Katerynce / Na tym świecie żyć.
  3. Rozstąp się, surowa ziemio / Niech w tobie utonę.