Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

powoli z cichym uśmiechem, zawsze zresztą w podziwie dla Harasymka.
Nie wszyscy wszakże mieli uznanie dla żabiowskich zagadek. Nie tylko znający je Gucyniuk nudził się i ziewał. Zakłopotany Sawicki śmiał się z przymusem, potem krzątał się po kolibie tam i sam, jakby czegoś szukał. Witrołom słuchał nieufnie, wciąż jakby z obawą cierpkim słówkiem przycinając Harasymkowi. Iwanysko spoważniał, wstał jakby obrażony, wyniósł się w odległy kąt na posłanie, Wichrynka skrzywiony dziwacznie, jakby dotknięty, udał się za nim. Nie troszcząc się o zagadki, rozmawiali półgłosem.
Witrołom nie wytrzymał.
— A pamiętacie co mówił Andrijko pierwszego wieczoru? Wilcze wesele się zbudzi i burdel z dziewkami leśnymi. Nie śmiejcie drażnić siebie ani nikogo, bo zasieją się wam tłuste pogaduszki do snu i w pustkowiu bez żon, takich żon zaczniecie łaknąć, co was odurzą, wyssą, wyplują, a butyn zniszczą.
Harasymko rozchichotał się przekornie, lecz zaraz odrębał się chichot jego, bo z tej i z owej strony zasykali nań żabiowcy. Tylko Petrycio zażartował.
— Nasza starszyzna Foka i panicz zaprzysięgli się ślubem od kobiet. To archimandryci nasi, i nic nam nie grozi, nie dadzą do nas przystępu.
Stary Koczerhan uspokajał.
— Zagadka zagadką, zastawi pułapkę, a pośmiechuja sama wyśmieje. Śmiech zdrowy.
Foka żartował.
— Słusznie mówi Koczerhan, śmiech zdrowy, ale kazanie Witrołoma też zdrowe, na to, abyśmy się pilnowali. Przecie nie bójmy się czarnego i czorta nie czerńmy zanadto, bo przerzuci się na białego i co wtedy? Patrzcie, zima się wzięła do nas rogata, mamy już rewasz, pokażmy jej i my nasze rogi. Złoto czy nie złoto, świeci czy nie, a słusznie mówią, że nie podług gadania będą nas sądzić, tylko podług rąk. Róbmy jak najlepiej.
— A jest taki — poprawił Koczerhan — co nie podług słowa sądzi ani podług rąk, tylko podług orzeszka.
— Jakiegoż orzeszka?
— Zagląda do środka, czy zdrów orzeszek, czy pusty.
— Niech dobrze zagląda, aby zrozumiał — odparł Foka.
Koczerhan odsłonił myśl.