Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Niektórzy wzruszali ramionami, na Sawickiego nie było sposobu. Po zryzowaniu i złożeniu drzewa Sawicki znów wziął się do kopania haci razem ze swoimi robotnikami. Już na Riabyńcu nie szło zbyt łatwo, lecz sam jar potoku głęboki i stromy stanowił mocne koryto a był dostatecznie wybrzuszony. Wystarczyło odrębać sterczące jeszcze głazy, usunąć kamienie, pogłębić dno, a pozostało tylko zatamować wylot potoku. Za to na Popadyńcu na płaskim gruncie, musiano wykopać sztuczne jeziorko, zabezpieczyć je, przygotować sztuczne ramy i budowę całej tamy. Mrozy opóźniły się zbawiennie i pracowali aż do dnia, gdy ziemia zamarzła na dobre. Potem ci sami nowi robotnicy zajęli się korowaniem i zsuwaniem drzewa na samej górze pod kierunkiem Kuzimbira. Koniec końców upór Sawickiego i przybycie najmitów przyspieszyło także robotę rębaczy.
Zbliżały się święta. Jak uciął toporem skończyły się troski butynu, tak jakby go nigdy nie było. Już przed odejściem świętowali rębacze, ciesząc się podwójną radością. Głośny śmiech Mandata zarażał wszystkich. Nawet Foka wcale nie o butynie rozprawiał lecz o kolędzie, którą miał przygotować na Jasienowie. Jak zebrać kolędników, przypomnieć pieśni, nauczyć nowych, wyćwiczyć pytania i odpowiedzi, aby wszystko szło gładko jakby w dobrym teatrze. I dalej: do kogo pójść, jak rozdzielić się, żeby starczyło czasu — wszystkiego osiem dni! — i dla której rodziny jakie pieśni stosowne. Bo tam ktoś umarł, gdzie indziej urodziło się dziecko, tam nowa para małżeńska, a tam w chudobie przybytek. I w końcu u kogo najstosowniej w tym roku odświętować rozples, zakończenie kolędy — podług rewaszu. Takie były troski Foki wcale nie frasobliwe, bo nie butynowe.
Tylko Sawicki nie brał udziału w tym wszystkim, dumał w milczeniu i mimo bliskość święta smęcił się nieustannie. Widząc to Petrycio, bardziej niż zwykle wesoły, żartował i budził Sawickiego z zadumy: „paniczu miły, nie martw się“.
Sawicki nie odzywał się, a Petrycio jakby odgadywał coś, zaśpiewał mu starą pieśń.

Któraż ciebie boli ranka?
Czy szeroka porąbana,
Czy głęboka postrzelana?

Zgadując czy nie, rębacze zaśpiewali chórem paniczowi Rysiowi pieśń Doboszową.