W czasach nam bliższych, w połowie XIX wieku — ale zanim jeszcze, w uderzeniu jednym po drugim, wtargnęły „nowe czasy“ — zasłynął Foka z rodu Szumejów. Życie jego było ruchliwe, właściwie nie wtłoczone w jego stan. Nie opierał się nowości, przeciwnie, uczył się chętnie i przez to, odnawiając stare życie, a nawet witając nowym spojrzeniem to wszystko, co dla ludzi miejskich stało się już codzienne i banalne, pociągał światłem nowości. Ożywiał i ciekawił sam każdego, jak gdyby nieustanną żywą rozmową pomiędzy różnymi czasami i witaniem się ich na rozdrożu. Takie spotkania rzadkie są w jednym człowieku. A przecież nie tylko oparty był we wszystkim o prawdę starowieku, także świadomie chciał ją wypełnić i odnowić.
Poznać jego dom i gospodarstwo w niejednym tak typowe, to poznać więcej niż połowę osobistości.
Foka Szumejowy z Jasienowa miał dwie chaty na stokach Bukowca. Jedna była wysoko na połoninie, niemal nad granicą lasu, druga zaś stara grażda, jedna z najstarszych chat w okolicy, była przeszło pół godziny drogi oddalona od potoku Warytyn, który wśród rumowiska ogromnych głazów przez się wytoczonych, przedziera się jasną, kryształową wodą ku Czeremoszowi. W tym miejscu, gdzie stroma i kręta droga, idąca wśród głazów i berd wąwozem Warytynu, z przełęczy Bukowca schodzi na równię, stoi z lewej strony wysoko wśród głazów kapliczka z wyrzeźbionym świętym, błogosławiącym z góry przechodniów, poniżej zaś, po prawej stronie drogi, olbrzymi głaz wielkości leśnej koliby, zwany „żydowskim kamieniem“. Nazwa pochodzi stąd, że stoczył się on przed wielu laty, podobno nakrywając wraz z konikiem i małym wózkiem młodego Żyda, nabożnego biedaka i wędrowca z bractwa chasydów, gdy wracał w stronę Kosowa. Jeszcze teraz po lewej stronie drogi wiele podobnych głazów sterczy wysoko, czyhając, zda się, na przechodnia. Miejsce puste i uroczne.
Tam właśnie znajduje się stroma ścieżka, zdążająca od Bukowca ku domostwu Foki, od razu pnąca się w górę. Grażda Foki stanowiła już w owym czasie, który opisujemy, raczej kompleks chat i budynków zawikłany dziwacznie, ale organicznie, i połączonych ze sobą za pomocą korytarzy krytych i krętych lub otwartych galeryjek w kształcie podłużnych altan. Pierwotnie zamknięte obejście grażdy zostało przez to rozsadzone. Zamknięty, ciemny ganek łączył starą grażdę z nową chatą, w skos w tyle położoną, do której przybudowane były nowsze
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/71
Wygląd
Ta strona została skorygowana.