Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/554

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łania znów coś niezdrowa. Pewnie porykuje, banuje za gazdą, serce się rozsadza, gdy o tym pomyśleć. Z trudem wytłomaczył mu Dmytro, że przecież nie jest zamieszany do walki z mandatorami, że musi powołać świadków z Hołów i że w tym celu trzeba się zgłosić do protokołu, do pro-to-ko-łu!
Tak też zrobił Hrycio. A w międzyczasie, gdy Hrycio czekał na świadków, a Dmytro nie wiadomo jeszcze na co, zapewne na zasądzenie, gwarzyli sobie szeroko. Nieźle im było razem w katowni. Dmytro opowiadał mu o świecie szerokim, o cesarzach, o zagadkach ognistych i o czarach. A Hrycio o każdej krówce, o dziejach jej i nawyczkach, najwięcej o Biłani, co to ciężkiej zimy się urodziła. Chorowała bidulka, Hrycio trzymał cielątko przez całą zimę pod hrubą. Z tego troskliwego piastowania wyhodowała się krowa delikatna i najmądrzejsza. Mądrość nie krowa, szukać takiej chudobiny! Na każde słowo odpowiada inaczej, wszystko po swojemu. Za gazdą ogląda się, woła go, wita. A gdy znów zaraza przyszła — niech sczeźnie — chudoba ginęła wszędzie — kryj Boże. Zachorowała i Biłania, a Hrycio spał koło niej, uciszał ją, by nie stękała. Do ucha trzeba było szeptać, bo ledwo dyszała.
— Przecież i Bóg ma tu słowo, nie bój się, Biłaniu. Nie widzisz Go? i ja Go nie widzę. Za to On oko ma, haj! nie naszemu para. Ma On oko i na ciebie...
Tak opowiadał Bahàn Dmytrowi w kaźni mandatorskiej, a wciąż wzdychał: — Oj, Biłaniu, chudobino serdeczna i wy wszystkie maleństwa zapaszne, jest to oko boże, na gazdę patrzy i na was.
Pocieszony przez kuma, pocieszony rozmową czekał tak Hrycio na świadków.
A kiedy ataman puszkarów przyprowadził świadków, okazało się najniezawodniej, co zresztą każdy w Hołowach wiedział, że Hrycio ani tego dnia, ani od lat już poza pastwisko i las najbliższy nie wychodził.
Każdy uśmiechał się po trosze, patrząc na tego poczciwca o niebieskich oczach i wejrzeniu cichym. Wreszcie mandator kazał go zwolnić, zostawiono go tylko jeszcze w celi na noc. Hrycio wrócił do katowni, rad, że krówki swoje i cielątka już jutro zobaczy. Dziękował serdecznie Dmytrowi, że dobrą radą wybawił go od szubienicy. Dmytro śmiał się z Hrycia i także się cieszył.
Właśnie tego wieczora wszystkich siedzących w śledztwie męczono i stosowano do nich „jabłuszko“. Hrycio już nawet