Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/330

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niały! Gadaj, bratczyku! Obyś doczekał setki lat! Obyś gazdował ta panował, Andrijku!...
I Andrijko, trąc łysą głowę takim rozmaszystym ruchem, jakby rozczesywał bujne kędziory, zapatrzony w jeden punkt — uśmiecha się tajemniczo. Rad wielce, ale niby to trochę oporny i niechętny. Siada, dłubie coś koło fajki, dłubie, aż zrobi się cisza. A wtedy napycha fajkę tytoniem i zapala kilka razy. Ale coś myśli zbyt długo, bo fajka ciągle gaśnie, nie ma z niej pociechy. Tak też, trzymając w palcach lub przytykając do ust zgasłą fajkę, zaczyna opowiadać. I jak puści ten kołowrotek! Oho! Końca nie widać!
Siedzi tak Andrijko, patrzy jasnymi, iskrzącymi oczyma, wąsy krzaczaste krzewią się potężnie, a nos w uśmiechu jak miech się rozszerza. Jak tylko popatrzy, od razu ciepło na sercu się robi, lubo na świecie. Srebrne, długie włosy okalają łysinę i spadają na ramiona. Ukazują jeszcze lepiej tę głowę łysą, wielką i mocną. A ręce ma takie delikatne Andrijko! Od razu poznać, że nic nie robi.
A choć mu dziewczyny i mołodyce niejedną barwną, jedwabną chustkę kupiły, by zdobiła jego szyję, fajka prędko robi swoje. Po tygodniu najpiękniejsza chustka, pełna dziur wypalonych — czernieje. Wygląda, jakby ją od pradziadów odziedziczył.
Nie tylko o chustki jedwabne nie dba teraz Andrijko; nie dba i o gazdostwo. Niech baby gazdują! A on by tylko wędrował światami, carami, słuchałby pieśni i gadałby o Dmytryku i o dawności. Baby zaś dziękują Bogu, że Andrijko do gospodarstwa się już nie miesza. Bo zaraz by porozdawał choćby wszystkie chaty swoje pierwszemu lepszemu przybłędzie z wdzięczności za to, że słucha jego bajdurzenia, albo za to, że mu opowiedział coś ciekawego. A rodzina niechby poszła z torbami po świecie! I sam Andrijko nieraz kilku groszy na tytoń nie ma. I nie dba o to.
Dziwne to bardzo, bo ludzie pamiętają dawne czasy i wierzą, że Andrijko wie wszystko, wszyściutko o skarbach. Dlatego też nie brak i takich, co powiadają, że Andrijko, co prawda dobry, a nawet serdeczny człek, ale przecież chytry. Bo kiedyś dawno, wiadomo to, odnalazł już gdzieś aż pod Palenicą, w jakiejś jamie — skarb ogromny: miedziany kocioł, pełen złota i brylantów. I już chciał to wyciągnąć z jamy. A to jak zacznie nim ciskać i rzucać o ziemię! O mało śmierci nie pokosztował Andrijko. Od tego czasu już tylko opowiada