nianej drapieżnością, by taka grupa utrzymała się dłużej. Chyba że była pod opieką innej, uzbrojonej „w kły i pazury“. Albo tak długo, jak długo przyroda swą niedostępnością ją chroniła.
I tak przeciwstawia wierchowińska legenda naszej ziemi obraz — krainy rachmańskiej. Na wschodzie słońca w niedostępnych górach, otoczonych ze wszech stron wodą — powiada legenda — żyje pokrewny nam ród Rachmanów — istot łagodnych, pełnych przyjaźni i miłosierdzia. W tej krainie nie ma wrogości. Rachmanom nie znana niezgoda i kłótnia. Od reszty świata chronią ich wody i góry. Ukazuje legenda, że nasza ziemia, tak jak ją znamy, nie jest skłonna hodować bujnej życzliwości, nieskażonej łagodności, ani też innych rzadkich, osobliwych bylin duchowych nie ścierpi. O ile nie stworzy równocześnie przeciwwagi w właściwościach drapieżnych, cechach ostrych, kłujących i trujących. Tak też na szczytach czarnohorskich nie zarodzi złota kukurudza.
Opryszki niewątpliwie nieraz dali się we znaki sąsiednim krajom, a byli, wraz z piastującymi ich lasami, chociażby tylko mimo woli, ochroną swego kraju. Z upadkiem opryszków i rozbójnictwa los Wierchowiny był przypieczętowany. Czyż można sobie wyobrazić, aby się znaleźli ludzie z zewnątrz, doceniający wartość osobliwych odrębności, a fatalność nagłego, nieorganicznego zderzania się obcych sobie faz cywilizacyjnych? Jak gdyby jacyś archeologowie, konserwujący nie groby, wykopaliska i skamieliny — lecz żywe kwiaty i łąki pierwobytnej kultury. Gdzież szukać takich „archeologów“? Tak zachwalane rezerwaty, zarówno ludzkie, jak zwierzęce i roślinne, są dotąd przeważnie obszarami dogorywania, zbiorem żyjących niedobitków. Kreuje się je zazwyczaj godzinę przed śmiercią jakiegoś rodu, lub nawet po śmierci galwanizuje i fałszuje.
Przeczuciem i mitem takiej archeologji jest opowieść o tym cesarzu, co to szczególnie rozmiłował się w ludzie huculskim, i nie tylko zwolnił go od urzędów i przymusowej służby wojskowej, ale zawarł z nim pobratymstwo, by ochraniać starą, górską słobodę.
Gdybyśmy chcieli, choć w zarysie, przedstawić kilkoma słupami milowymi dzieje opryszków tak, jak je pojmowała i przeżywała sama Wierchowina, musimy pamiętać, że skutkiem odcięcia przez wieki od świata, zagadnienia i mierniki dziejów, podobnie jak wyobrażenia geograficzne starowieku, od-
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/191
Wygląd
Ta strona została skorygowana.