vulgari idiomatu dictos — opryszki“. Widocznie ceniono ich wojowniczość, zdecydowanie i pojętność w rzemiośle żołnierskim. Przede wszystkim ceniono ich za to, że bardzo gorliwie i dokładnie spełniali życzenia swych patronów, przeprowadzając z rozmachem niszczenie przeciwników.
Tak to mimo odległość i nieprzystępność gór, lud wierchowiński został wciągnięty w wir chaosu, jaki ogarnął ówczesną Polskę. Potem, gdy byli już tym panom niepotrzebni, albo gdy, naśladując szlachtę, zaczęli działać na własną rękę — ci sami panowie i cała szlachta halicka, znalazłszy się istotnie w niebywałej opresji ze strony band, stworzyli milicję do tępienia opryszków. Trzeba dodać, że w XVII wieku napady te na dołach i na podgórzu nieraz przy wciąganiu dużych mas chłopstwa, pod przewodnictwem opryszków miały prawie czasem charakter tego, co dziś się nazywa „wojną klasową“, względnie „ruchawką“ społeczną. Ostateczne wyrodzenie się opryszków, o którym wyraźnie mówi tradycja huculska, odnosząc je do końca XVIII i początku XIX wieku, związane jest także z gromadzeniem się w górach niespokojnych żywiołów i rozbójników z całego kraju. Było to już tylko podźwiękiem i epifenomenem tego zamętu w czasie, kiedy w całej Polsce już zaczęło się uspokajać. Lecz pamiętajmy, że do końca dziejów starej Rzeczypospolitej w społeczeństwie szlacheckim zajazd był ciągle jeszcze aktualną formą egzekucji prawnej.
Ale nawet okres, kiedy, jak lud powiada, opryszki zmienili się w „rozbyszaków“, obfituje w niezwykłe charaktery i dziwne epizody, świadczące, że raz zbudzona siła bojowa, nie mając innego ujścia topniała i marnowała się w bujnym hulaniu, pod ciągłą groźbą szubienicy. Czasem także lepsze instynkty szukały ujścia w tym, jak się zdawało, wolnym i niepodległym życiu opryszków.
Rozbójników karpackich obawiano się na całym Pokuciu i Podolu i długo jeszcze nimi dzieci straszono. Zapewne działały tutaj tajemnicze pogłoski o leśnych ludziach, o olbrzymach, o ich niesamowitej sile, ich niespodziane zjawianie się i błyskawiczne znikanie, fantastyczne nieraz bogate stroje i uzbrojenie. Ale prawdę mówiąc, nie przewyższali oni w zbójeckim rzemiośle bogatych i możnych rozbójników-magnatów, jak Stadnicki, Kaniowski i tylu innych. W porównaniu zaś z metodami wojen polsko-kozackich, w których obu stronom jakoby także o rację stanu chodziło, dużo przygód i wycieczek rozbójnickich nosi cechy chłopięce, młodzieńcze i bo-
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/189
Wygląd
Ta strona została skorygowana.