Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dopiero w tak zwanych butynach, czyli przemysłowych wyrębach leśnych. W domarstwie do niedawna jeszcze nie było roboty najemnej obliczanej szczegółowo i ściśle.

Człowiek, który gospodaruje w domu, gdy inni są na połoninie — zwie się — domar.[1] Gdy inni latują, przesiadują na tołokach, zymarkach lub wesnarkach, on — „domarzy“. Wszystkie pokosy trawy, karmienie chudoby koło chaty, roboty na podwórzu, w ogrodach i w chacie to domarstwo. W domarskiej robocie pierwszą rzeczą jest siano, bez niego nie ma zimowli marżyna[2], od siana wszystko zależy. Dlatego też okres sianobrania największego wysiłku wymaga. W domarskiej robocie stali najmici pracują na równi z gazdami. Hodowanie krów, dojenie krów i owiec, piastowanie cielątek — to najważniejsza ich robota przez cały rok. Dawnymi czasy byli to przeważnie ludzie, co zaszli z dołów, nieraz uciekinierzy. Tak zwaną symbrilę[3], najemną umowę służbową, zawierano dawniej na całe lata: na dziesięć lat, na pięć, rzadziej na dwa. Najmici nie pieniądze otrzymywali jako zapłatę, lecz ubranie, owce, krowy, czasem grunt. Toteż najmici należeli do rodziny. Zdarzało się nieraz i teraz się zdarza, że zdatny i pracowity najmita, usynowiony przez gazdę, odziedziczył jego majątek a nawet nazwisko rodowe. O najmitów dziennych, tygodniowych czy nawet okresowych było bardzo trudno. Żaden człowiek nie miał czasu ani pracy — na sprzedaż. Bo właśnie kiedy robotnicy są najbardziej potrzebni — w letni czas sianokosów, wszyscy pracują nadmiernie, pracują do nocy, przy księżycu, nieraz nawet przy lampach. Śpią bardzo niewiele, zaczynają pracę przy pierwszym brzasku dnia. Kiedy indziej znów czasu jest zbyt dużo, i wtedy praca nie ma żadnej ceny. Stąd też współpraca zawsze pochodzi z ochoty: Pomagają sobie krewni, sąsiedzi, pobratymi, znajomi, odwzajemniają się, jak komu wypadnie, zawsze dobrowolnie i chętnie, bez musu. Bywa i tak, że jeden daje za dużo, a drugi mniej, nie ma obliczeń pieniężnych, nie ma kupieckiego sumienia, co ciągle liczy pilnie, drugiemu w zęby zagląda i na palce patrzy. Może tak dawni ludzie by powiedzieli: „To świetny wynalazek, że pracę się oblicza, to dobrze i mądrze, że wyzysk niemożliwy“. (Bo nikt z nich nie podejrzewał, że

  1. Gospodarować w chacie — domaryty.
  2. Marżyna lub marha — słowackie murha, węgierskie marha — bydło rogate.
  3. Z greckiego symbole, od pasterzy wołoskich.