Strona:Stanisław Tarnowski - Chopin i Grottger.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
92
St. Tarnowski.

rym się wszyscy brzydzą i przed którym jak najdalej uciechy pragnęli, — a przecież taki, który do dzisiaj w nas samych żywimy i cierpimy. Dużo o tem pisano, ale przecież nigdy nie malowano. Przestawano na przedstawieniu pojedynczych oderwanych momentów, które są już ostatecznym wynikiem i skutkiem poprzedzających i nieochybnych katastrof. Przedstawiono straszną i okropną bitwę lub rzeź, ale nikt jeszcze nie postawił obrazu wojny przed oczy biednych ludzi — z takiem wrażeniem, jakie my w życiu przez cale trwanie tej strasznej plagi odbieramy. Pomyśl teraz a raczej posłuchaj: gdyby malarz naraz wezwał swoją Muzę, albo swoją Beatrix i powiedział jej: Prowadź mnie tam gdzie wojna, gdzie jej stanę oko w oko, gdzie mnie ona zasmuci, nastraszy, przerazi i obrzydnie! a gdyby ta jego Beatrix wzięła go za rękę i poprowadziła w tę. stronę — a teraz otworzył sic przed nim cały świat nieznanych widoków, — gdyby mu wskazywać zaczęła jeden po drugim, a on stal, tulił się do niej — smucił — straszył — przerażał i wzdrygał?!«

Tak więc powstały te dwie figury, które sceny Wojny łączą w całością, a obecnością swoją, swoją powagą i smutkiem, zmieniają i podnoszą bardzo wysoko ton i charakter całego dzieła.
Ale idźmy dalej: Rekrut ciągnący los z urny, powszechnie nąjulubieńszy może obraz z całej seryi, był i swego autora ulubieńcem.

Dnia 16 Listopada w wieczór.
»Nie jestem dziś przecież tak smutnym jak wczoraj, bo przez dzień dzisiejszy wyrósł przecież bohater mojego teraźniejszego obrazka. A powiem ci, że taki śliczny, że jeszcze nigdy podobnie pięknego młodzieńca nie stworzyłem. Włosy długie, kręcone, a czarne jak heban, oko