Strona:Stanisław Tarnowski - Chopin i Grottger.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
64
St. Tarnowski.

Naraz rozeszły się po świecie odbicia siedmiu rysunków, które razem składały ciąg, całość. Były na nich kobiety w żałobie, modlące się w kościele, był młody rzemieślnik trafiony kulą i padający na ulicy, był zakonnik o twarzy surowej i ponurej, zamykający wielkie drzwi swojego kościoła... czyje to? kto to? Wyrywane, podziwiane z zapaleni, doszły one wszędzie i do najdalszego kąta kraju zaniosły imię Grottgera, nie jako artysty, o to mniej pytano, ale jako tego pocieszyciela, który jeden dał wyraz poetyczny i piękny uczuciom, krzywdom, i zapałom tej chwili.
Znalazło się jajko Kolumba: Grottger trafił na swoją drogę, na swoje źródło natchnienia, na swoją własną, sobie tylko właściwą formę.
Jakim doszedł do tego moralnym procesem? czy pomysł ten kształcił się długo w jego głowie, czy też wystrzelił odrazu w jakiejś szczęśliwej chwili natchnienia? Nie wiemy, nie mamy śladów, ani świadectw. Ale to pewna, że pod wpływem wypadków z r. 1861 miłość ojczyzny pierwszy raz przemówiła do niego tak silnie i tak opanowała jego talent, jego wyobraźnię, że odtąd one jej już tylko służą, do niej należą, z niej czerpią natchnienie. Stało się z nim to, co się stało po r. 1831 z naszymi poetami. Jak ich poezya wyłącznie patryotyczną, związaną z tylko co przeszłemi, lub w przyszłości przewidywanemi wypadkami, tak jego sztuka, swojemi środkami, w swoim zakresie weszła na drogę podobną; przejęła się tym samym duchem. Zaczęła się wtedy druga epoka w życiu Grottgera, epoka różna we wszystkiem, w rodzaju, w sposobach wykonania, w pomysłach, zwłaszcza w natchnieniu, a we wszystkiem od poprzedniej tak wielce, tak nieskończenie wyższa, że samo spotężnienie zdolności różnicy takiej nie tłómaczy, że wytłomaczyć ją może tylko jakieś dziwnie wielkie i szybkie uszlachetnienie, spotężnienie, podniesienie się duszy.
Warszawa, pierwsza w szeregu jego patryotycznych kompozycyj, jest z nich niezaprzeczenie najsłabszą. Ani tyle w tych scenach dramatyczności, ani tyle poezyi w figurach, ile ich jest