Strona:Stanisław Tarnowski - Chopin i Grottger.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
52
St. Tarnowski.

że je zbywał za pól darmo, z potrzeby; że zmuszony był marnować swój talent i rysunkami do pism illustrowanych zarabiać na to, żeby Litwa i Wojna mogły mieć porządne ramy i na wystawie powszechnej zarobić na sławę; jak pomyśleć, że gdyby trochę więcej pokupu na jego dzieła, trochę więcej spokoju, los cokolwiek tylko zabezpieczony, on nie byłby potrzebował dręczyć się troską i wycieńczać pracą w Paryżu, a przez to może byłby i zdrowie i życie zachował! — doznaje się wtedy bolesnego uczucia, mniema się słyszeć jakiś głos cichy, mówiący: lepiejby było nie tak mnie umarłego kochać i sławić, a więcej dbać o mnie kiedym był żyw, i nie ma prawa chwalić po śmierci, kto za życia nie dosyć pamiętał?« Taki wyrzut słysząc w głębi sumienia, naturalniej, właściwiej, może nawet byłoby milczeć. Ale byłoby i łatwiej i wygodniej. Możnaby swobodnie unosić się nad dziełami, a milczeniem udawać, jakoby się nie poczuwało do żadnego grzechu opuszczenia względem artysty. Przyznać się do tego przykro, nie można: bez zadania sobie gwałtu, bez przełamania fałszywego wstydu. I dlatego właśnie powiedzmy sobie otwarcie, żeśmy niedosyć o Grottgera dbali, niedość starali się ułatwić mu drogę życia i sztuki. Niech ten przymus, to uznanie niemile, będzie bodaj małem zadośćuczynieniem, po którem będziemy mogli o nim mówić ze spokojniejszem sumieniem, z czołem cokolwiek wyżej podniesionem. Często się zdarza, że ludzie z większem o sobie rozumieniem niż zasługą, narzekają gorżko na obojętny świat i niewdzięczną ojczyznę, do miłości i wdzięczności prawa nie mając. Za tego, który prawo miał, a nigdy go sam nie uznawał, który przez całe życie goryczy ani żalu nigdy nie uczuł, skargi nigdy nie wydał, za tego godzi się słusznie żeby poskarżyli się drudzy; a przypominając smutne jego z życiem zapasy, na które poradzić było tak łatwo, tak małym kosztem, powiedzieli za siebie i za wielu »mea culpa«.
Smutna to historya. Zwyczajna, codzienna, zużyta nawet i oklepana, ta walka artysty z losem. Widziało się ją w tysiącznych romansach i melodramach, widziało się ją i w życiu,