Strona:Stanisław Tarnowski - Chopin i Grottger.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
99
Artur Grottger.

rychby mogła przyzwoicie pokazać się na wystawie. Nic bardziej budującego, jak widok tego młodzieńca, który pracuje po całych dniach po piętnaście godzin, łamie się ze wszystkiemi trudnościami, a zaręcza tylko, że swego dopnie, i choć później, ale wróci zwycięzcą. Nic też zarazem i smutniejszego, jak widok tego talentu, który się wydawać musi na roboty jego niegodne, a pomimo całej żelaznej wytrwałości, nie może zdobyć tego co mu potrzebne. A wśród tego nigdy skargi, nigdy goryczy, nigdy żalu ani do ludzi, ani do niewdzięcznej ojczyzny. O jak inny na jego miejscu byłby wyrzekał; jakby się był porównywał do Chattertona lub Correggia! — ten nie; smutny jest czasem, ale nigdy złamany na duchu, dobry zawsze a niekiedy i wesół, choć przyznaje, że mu się chce płakać o te czterysta franków na ramy, których zebrać nie może.
Że w tem usposobieniu Paryż wydał mu się smutnym i nieznośnym, nic dziwnego. Od początku, od pierwszego dnia czy to wskutek oddalenia, czy przeczucia, jest mu tam źle i obco. Wszystko to, za czem zwykle goni cudzoziemiec w Paryżu, co młodego Grottgera z lat wiedeńskich byłoby bawiło i cieszyło, teraz mierzi go, drażni i gniewa. Ależ bo on podniósł się, wypiękniał od tego czasu, i czegoś więcej od świata żądał jak zgiełku, świetnych pozorów i łatwych rozkoszy. Wstręt ten zaś rośnie w miarę jak się pobyt przedłuża, jak się mnożą trudności, jak nadzieja rychłego powrotu usuwa się coraz dalej. Mimo to wszystko jednak twórczość jego tak widać spotężniała, że stała się niezależną od zewnętrznych wpływów i okoliczności i wydała właśnie teraz najdoskonalsze swoje dzieło, najdoskonalsze pod względem technicznego wykonania, jedno z najwźnioślejszych uczuciem, natchnieniem, poezyą — Pochód na Sybir. W kilka dni po przyjeździe do Paryża, 30 Grudnia (przybył tam 24), wspomina po raz pierwszy o tym nowym pomyśle: