Strona:Stanisław Tarnowski-O Rusi i Rusinach.pdf/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

swój do schyzmatyckiego stosował, i lud z tym oswajał. Biskup odmówił. Wtedy wezwano go nagle do Warszawy. Ile tem wysłuchał gróźb i obelg, to on tylko jeden wiedział: ale oto jak odbyło się wywiezienie. W czasie pobytu swego w Warszawie odprawiał on Mszę w dawnym Bazyliańskim kościele; jednego dnia wszedł do kościoła podczas tej Mszy książę Czerkaski, wysoki urzędnik, umyślnie z Petersburga przysłany, na zniszczenie i Polski i Unii. Został do końca, przypatrywał się, a skoro Msza była skończona, napadł na biskupa, zelżywie i wściekle gromił, że nie umie Mszy odprawiać, kazi swój obrządek, że jest buntownikiem przeciw cesarzowi, wrogiem i odstępcą swego kościoła, i natychmiast wywieźć go kazał do Wiatki, gdzie biskup tylko co dowieziony, czy też dojeżdżając, umarł.
Zaczęło się prześladowanie. Naprzód dzwonki, organy, ambony znikać miały z cerkwi; różańców i pieśni polskich śpiewać zabroniono; kazania (które zawsze mówiły się po polsku) miały odtąd być ruskie. Księża, którzy zmian tych przyjąć nie chcieli, wywiezieni. Naraz objawił się opór tam, gdzie zapewne spodziewano się go najmniej, a obawiano najbardziej. Lud nie dawał wynosić organów, nie chciał chodzić do cerkwi oczyszczonych, śpiewał i modlił się jak dawniej.
Na opór – gwałt. Przyszło wojsko (kozacy), rozłożyło się po wsiach, w każdej chacie po kilku; gospodarz musiał ich żywić. Stałym sposobem postępowania było ogłodzić chłopa, zniszczyć mu dobytek, doprowadzić z żoną i dziećmi do ostatniej nędzy, żeby zmuszony głodem poszedł do rządowej cerkwi. Od tego poczynano wszędzie: a gdzie to nie pomogło, tam bicie, wpędzanie całych gromad do stawów i pędzenie ich w wo-