Po wojnie francuskiej, a w sto lat po pierwszym rozbiorze Polski rozpoczął książę Bismarck walkę na śmierć i życie przeciwko żywiołowi polskiemu, wspierany przez przeważną część swych rodaków, którym wmówić zdołał, że, jeżeli sami istnieć mają, muszą wytępić Polaków, i już w liście, pisanym z Petersburga 26 marca 1861 r. do siostry,[1] wołał: „Bijcie Polaków, żeby im aż życie zbrzydło!”
A jednak Polacy do tak srogiego prześladowania nie dali powodu, bo istnieniu państwa pruskiego nie zagrażali, obowiązki państwowe spełniali, w trzech wojnach krew za wielkość i potęgę Prus przelewali, a męstwo ich sami nawet generałowie pruscy w raportach swych sławili!
Wytępcie lud Redarów — pisał niegdyś cesarz Otton I do swych namiestników w Saksonii. I tępiono Słowian tak, że kraj pomiędzy Łabą a Odrą zamienił się w wielkie cmentarzysko słowiańskie, na którem wyrósł niemiecki język i niemiecki obyczaj, i zaledwie już tylko starodawne nazwy miejscowości w skoślawieniu niemieckiem przypominają, że tam kiedyś mieszkali Słowianie.
Taki sam los chciał nam zgotować Bismarck, pojętny uczeń Flottwellów i Grolmanów: mieliśmy zatracić swą narodowość i wsiąknąć bez śladu w organizm niemiecki.
- ↑ Fryderyk Koch, Bismarck über die Polen.