Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Grochowiak - Wiersze wybrane.djvu/306

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Potem przez — mrozem okwiecone — oczy
Długo oglądam odwrót pokostniałych palców.

Płyną pełną szelestu, wirującą rzeką
W ciepłe gęby zwierząt.

Ogrzeją tam paznokcie.
Tam im chudoba.