Strona:Stanisław Grochowiak - Wiersze wybrane.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Bazar
(fragmenty)

Cieniom Juliana Przybosia


Bo nie masz oszustwa na Bazarze. Tutaj
Moralność jest sama w sobie — jak baba w babie — a knot w świecy.
Dwie Majewskie miały przez płot stragany z obrazami,
I obiedwie: niesprzeczne, niekłótliwe, choć pyskate.
Przychodzi jedna do drugiej — ta pierwsza dźwiga obraz.
Zaczęło się od ramy, bo ta druga kaprysi.

Druga:
Idźże, pani Majewska, z taką ichnią ramą.
Toż ją pluskwy zeżarły na weselu Kornika.
A było — hi, hi — co żreć: tyle tych frymuśnych
Zawijasów, farfucli, jak na torcie z Grójca.
Rama, widzisz pani, winna być bogata,
Ale i Stateczna. No i z gruntu nowa.

Pierwsza (z ironiczną powagą):
A jakże!

Druga (z niepokojem):
Co „a jakże”, smarkulo, jajo kwokę uczy?

Pierwsza (zaperzona):
Tylko nie smarkulo!