potrwa( ( ( ( ( ( a gdzie też się podziewa ten mój koleś ( ( ( i jak mu się wiedzie( ( ( ty ośle! to ja jestem dla ciebie za slaby?! ja bym dziesięciu takim gamoniem ( ( ( ( (zrewiduje cię teraz ten wiatr ( ( ( ( ale dał mi mata i znikł ( ( ( ( ( ( ( ( ( ( ( ( ( ( ( ( ( ( ( wiem, staracie się, robicie ( ( co możecie, ale ja już... — ale popatrz!
popatrz, to... to im się udało!.. ależ wschód! na całą szerokość nieba w tamtej stronie, z całego naraz horyzontu, to... to jakby z Ziemi wysuwała się druga Ziemia... świecąca... — widowisko zupełnie mistyczne... i zrobiło się cicho jest jeszcze tylko ten wiatr i słabnie gdy ona... w cały nieboskłon... wstępująca taką ścianą... czystego ognia, od której... z jakimiś jeszcze iskrzeniami no popatrz jaskrawe błyski migotliwe... od której tu wszystko odsłonięte tak się... w lekkim rozwiewanym dymieniu... tak się tu zabarwia... są jak z płonięcia widzisz te kikuty drzew to wzgórze... pięknie! jest mi... młodo... z jakimiś iskrzeniami... mistyczne... jak mnie to cudownie bierze... i w dreszczach... jest mi jak daleko... w gorączkowym... blasku... tam... — tam, czy tam po tej ścianie jeżdżą... jakby... srebrzyste pociągi... czy ogniki tam jak lampiony zapalone w złotym zachodzie... zatrzymane... rozwieszone na tamtych jasnych drzewach... to zabawa pod gołym niebem... taniec pod lipcowym... słyszysz to teraz trąbki tam... i przybliża się to wszystko idzie tu ta ściana, weźcie... tam pod tamte drzewa weźcie mnie tam do siebie, dobrze mi tam będzie... a więc idę! podejdę trochę, będzie szybciej, tam mi... będzie dobrze... idę pod tamte... — ale... no tak... — bo i jedynie we łbie jest możliwe coś tak... porywające... — a możem widział naprawdę? ściemniło się teraz trochę dymem co się wzbił taki czarny... — jeżelim to naprawdę widział to utrata oczu mi się tylko wydawała... i tak samo by chyba to wszystko... — no jasne, zaraz wiedziałem że to coś nie tak... te błyski i grzmoty... za prymitywne już... muzealne...
zaraz wiedziałem że to coś nie tak, błyskać i grzmocić to może już tylko w urojeniach biorących się chyba z wyobraźni która jest już muzeum pamiątek i najwyżej je udoskonala zamiast się zwrócić w coś nowsze, oni mają już coś lepsze, instrumenty delikatniejsze, nie tamte prymity-
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/226
Wygląd
Ta strona została przepisana.