(zaklęcia?) inaczej by mnie nie zainteresowały żadne wiersze mnie wtedy nie obchodziły kolegę nie obchodziły nawet i magiczne i mogłem sobie je wziąć przeglądałem je wieczorami tylko ze względu na ich jak myślałem magiczność nie żeby mi się podobały lecz któregoś wieczoru pewne miejsca zaczęły mi się podobać były w moim rozumieniu tej sprawy dość poetyckie reszta była nijaka (w moim wtedy rozumieniu a nie czytałem dotąd wierszy prócz obowiązkowych w szkole — i z niej chyba miałem to świetliste widzenie artystów o ile miałem) i całe wiersze gdy chwilami patrzyłem nie jak na magiczne uważałem za nieudolne i głównie stąd niezrozumiałe i gdy przyszedł mi pomysł wydrukowania zacząłem je poprawiać (i zastanawiając się wtedy jak ten pomysł zrealizować zapytałem w kiosku z gazetami o jakąś z wierszami kioskarz podał mi pismo literackie zdumiało mnie że takie istnieją, stamtąd wziąłem potem adres i pojechałem ale natknąłem się na dom z tablicą ich związku i tam wszedłem myśląc że to wszystko jedno) nie dbałem że składam też w jedno kawałki z różnych wierszy wypisywałem sobie te według mnie poetyckie i jakieś moje słowa na ich łączenie i zrobiło mi się z tego o jeden wiersz więcej i przypadkowo był prawie cały z moich słów i nie gorszy niż tamte zauważyłem to bez zachwytu bo tamte i po poprawieniu widziałem nijakie ożywiała mnie prócz że magiczne myśl że bzdur nikt by na maszynie nie przepisywał a potem fakt że w tym literackim piśmie zobaczyłem sto razy bardziej nijakie, napisałem jeszcze dwa zajmowałem się w tamtym poprawieniu sprawami cudzymi a miałem i swoje ta robota zaczęła mi się podobać wciągnęła mnie (wszedłem tam do biura ich związku — nie mówiłem o druku najpierw skromnie że proszę o ocenę — kazali mi to zostawić i przyjść za tydzień), „po co było to wszystko, i jeszcze ta historyjka z walizką magika?” gdy już wychodziłem (parę słów o niej powiedziałem im gdy tamten przeglądał jeszcze te wiersze), „to zbyt poetyczne jak na prawdziwe” dorzucił drugi, — ale gdy przywiozłem magiczną butelkę i rozerwałem ją i gdy przy tym wyskoczył z niej jakby wybuchł bukiet kwiatów
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/15
Wygląd