Strona:Stanisław Ciesielczuk - Głazy i struny.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

NA WIECZÓR WIGILIJNY


W ten wieczór, dzieciństwa snem białym w serce z uśmiechem patrzący,
Niech drzwi w nieskończoność otworzy w duszy wzruszenie najprostsze,
Ludzkie uczucia najlepsze niech wspłoną od prawdy gorącej,
Oczy niech spojrzą w przeczysty wzrok każdej gwieździe, jak siostrze.

Wszyscyśmy ludźmi na ziemi. A ziemia, gdyby mówiła,
Rzekłaby światom, że wszystkie wraz z nią są dziećmi bezmiaru.
Myśl jedna, jak bezmiar ogromna, gra we wszechświata żyłach,
Niby krew, płonąc ogromną, jak bezmiar potężną wiarą.

Zegar wieczności przedzwonił wieki — legendo daleka! —
Od owych czasów, tęsknotą całej ludzkości wołanych,
Gdy myśl na ziemi, zrodzona z człowieka dla człowieka,
Boskim rozmachem sprostała myśli bezmiaru otchłannej.

Legendo bliska! Truchleje moc, gdy myśl nowa się rodzi,
Myśl, która nową twarz świata wyrzeźbi w radości i męce,
Myśl, co nie w złotych pachnących komnatach na świat przychodzi,
Ale w zziębniętej na mroźnym wietrze — ubogiej stajence.