Strona:Stanisław Ciesielczuk - Głazy i struny.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

MODLITWA ZIMY


Przyszłam, bo przyjść musiałam, przyszłam na ziemię biała,
Nakryłam ją szeroko skrzydłami śniegowemi.
Jestem zamarzły płomień, głębokim chłodem pałam —
Gra na mnie nocą księżyc migotem swych promieni.

Któż mi wybaczyć zdoła, żem zima, że nie pachną
Pod mym oddechem drzewa ciepłą kurzawą kwiatów,
Że umiem tylko mrozem gwiazdy na niebie natchnąć,
Żeby dalekiem pięknem świeciły temu światu.

Darujcie, kwiaty miękkie i liście wy zielone,
Żeście musiały zginąć, bym ja się iskrzyć mogła.
Mijają barwne życia, mijają życia wonne:
Snem były, w sen odchodzą — w sen nieskończony Boga.

Mienię się pod błękitem — śpią lasy, wsie i miasta, —
Ziemia jest taka mała w przestrzeni tak olbrzymiej.
Widzę, jak życie wiosny ze śmierci mej wyrasta...
O, daruj, Boże, winy ubogiej ziemskiej zimie!