Strona:Stanisław Brzozowski - Współczesna powieść polska.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lekceważeniu pracy ludzkiej — odnajduję pierwiastki, dla których nie mogę znaleźć innej nazwy, niż zdziczenie. Socyalisci nasi często nie ustępują pod tym względem naszym dekadentom. Mylą się bowiem ci, którzy przypuszczają, że dość jest być zdeklasowanym szlachcicem, lub mieszczaninem, aby stać się już przez to samo powołanym przedstawicielem pracy i jej potrzeb. W ostatnich szczególniej czasach za podstawę do sądu o praktycznem stanowisku człowieka służyły wygłaszane przez niego negacye. Dość było wymyślać ugodowcom, by być patryotą, kląć na kapitalizm, aby być socyalistą, kląć na księży, by być wolnomyślicielem. Jako człowiek, który tę chorobę przebył gruntownie, a nawet z entuzyazmem, mogę mówić o niej ze znajomością rzeczy. Negacya bywa bardzo dogodną formą próżniactwa. To też dobrzeby było, aby socyaliści polscy pojęli, że socyalizm jest to światopogląd praktyczny pracowników, że zrozumienie pracy, rozkochanie się w niej stanowi jego podstawę. U nas z konieczności wchodzi się w socyalizm przez politykę, nie jest to je-