Strona:Stanisław Bełza - Za Apeninami.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

 areta z wytwomemi strojnisiami, zaprzężona w rumaki warte tysiące lirów, trącając o nędzny wózek ciągniony przez chudego osła, gdzie przechodnie mięszają się z końmi i w jedną dziwaczną z końmi zlewają się gruppę, gdzie otyłe sklepowe wystawy połowę ciasnych chodników zajmują, gdzie przekupki śpiewają głośno zalecając swój towar, a przewoźnicy klną na czem świat stoi, odpędzając cisnące się pod nogi koniom tłumy, istny kalejdoskop, gdzie barw tysiące i tysiące widoków, — to Corso.
Łazienki nasze lub Pola Elizejskie w Paryżu, wykwintny Prater lub Thiergarten w Berlinie, miejsce spaceru szukających wczasu Rzymian i cudzoziemców, zielony salon, w którym popołudniu słyszysz pomięszane języki całego świata, zkąd rozciąga się przepyszny na Rzym widok, gdzie patrząc na Watykan i Colosseum, masz jak na dłoni cały szereg wieków, z ich