Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Złoto i krew.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kaliby mnie i niezbyt wypada nawet tam mieszkać! Aby wyjechać, nie wystarczy pieniędzy! W Warszawie ani bliższej, ani dalszej rodziny nie mam! U ciebie zaś, znakomicie się ukryję i z tobą nie będę się czuła tak obco... Nie odmawiaj, Lodziuchna! Oddasz mi olbrzymią przysługę.
Po twarzy Lodzi przebiegł dziwny cień.
— Posłuchaj, Jadziu! — odrzekła — W innych warunkach, ucieszyłabym się nawet bardzo, bo szczerze cię lubię i we dwójkę byłoby nam raźniej! Prócz tej salki, kuchni, mam jeszcze spory pokój, w którym możemy pomieścić się znakomicie i nie przeszkadzałabyś mi wcale. Ale, muszę cię uprzedzić, że niezbyt bezpieczne wybierasz sobie schronienie!
— Niezbyt, bezpieczne? — zdziwiła się Dulembianka — Nie rozumiem!
— Dzielnica, w której mieści się ta kawiarenka nie jest spokojna! Pełno tu łobuzów, terroryzujących wprost mieszkańców. Kiedy, żyła moja matka, było jeszcze pół biedy, bo miałam obronę, a jej, starej kobiety, nikt nie zaczepiał. Lecz, od chwili jej śmierci, wciąż mnie nachodzą najprzeróżniejsze draby, z propozycjami, jakich możesz się domyślić, a gdy wyrzucam ich za drzwi, grożą zemstą! Ty, jesteś młoda i przystojna. Również, narazisz się, dzięki mnie, na niemiłe napaści.
Ale Jadzia nie była bojaźliwego ducha.
— Et, Lodziuchna! — wykrzyknęła energicznie — Jeśli, tylko tę wynalazłaś przeszkodę, to mnie nie zrazi ona! Każda młoda kobieta, prowadząca, jak ty, samodzielnie przedsiębiorstwo, musi być przygotowana na głupie zaczepki! Furda! Nie lękam się podobnych zalecanek, a nawet ci się przydam! Będziemy razem przepędzały niepowołanych amantów... Co?...

— Hm... — oblicze Lodzi zasępiało się coraz bardziej — przyznałabym ci słuszność, gdyby to chodziło o zwykłych poszukiwaczy przygód miłosnych. Nie zapominaj, że jesteśmy na Woli. Gdy tu kobieta odmawia, w odpowiedzi, widzi przed sobą wyciąg-

73