Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sposób — przestępca nie pozostawiał nigdy najlżejszych śladów po sobie. Zarządy hotelów „Bristolu” i „Europejskiego” wyrywały sobie włosy z głowy, udając się pod opiekę nie tylko władz bezpieczeństwa, ale wynajmując cały sztab prywatnych detektywów — wszystko daremnie. W pierwszym rzędzie z ich polecenia pracował Den — i jak inni — bez pomyślnego wyniku. Ale Dena odrazu uderzył pewien szczegół bardzo zastanawiający. Czemu wytworny „baron” Kirst tak bez rachunku rzucający pieniędzmi, woli zamieszkiwać po hotelach, niżli wynająć sobie własne mieszkanie i czemu te hotele zmienia tak często? Bo baron uchodzący za doskonałego gościa, był jednocześnie gościem wielce kapryśnym. To numer znajdował za zimny, to raził go hałas uliczny. To od podwórza było mu ciemno, to spać mu przeszkadzali sąsiedzi. Przeprowadzał się wciąż z hotelu do hotelu, by po pewnym czasie do poprzedniego powrócić, ku wielkiemu zadowoleniu służby, otrzymującej wciąż nowe a sute napiwki.
Zafrapowało to detektywa i jął bliżej śledzić panicza, a im bardziej go śledził, tem większego nabierał przeświadczenia, że wykwintny arystokrata, w gruncie nie jest nikim innym, tylko jednym z pierwszorzędnych ,szczurów hotelowych”, który po zagranicznych występach, swą obecnością postanowił zaszczycić Warszawę. Zapewne międzynarodowy przestępca, „najwyższej klasy” jacy u nas zdarzają się dość rzadko który wykorzystując swe polskie pochodzenie i towarzyską ogładę, potrafił się „wetrzeć” do lepszych sfer, pod osłoną tych znajomości tem łatwiej popełniał kradzieże. Nie zwiodły