Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Den skrzywił się dziwnie i ogólnikowo oświadczył:
— Djabelska komnata kryje więcej tajemnic, niźli nawet przypuszczamy, poznawszy ich część... Lecz, miejmy nadzieję, iż dobrniemy szczęśliwie do końca... A teraz chodźmy ma dół, bo wszyscyśmy porządnie głodni... i im krócej tu zabawimy, tem lepiej...
— Ależ, panie Den — jęła prosić Wanda — obiecał pan, że nam powie, kto to wszystko mógł urządzić?
— Zaręczam, że opowiem... Bo co do innych zapytań, nie znajduję chwilowo odpowiedzi... Ale przy kolacji...
I jakby unikając dalszych nalegań, szybko obejrzał pokój, sprawdzając, czy nie pozostał jaki zbyt wyraźny ślad ich bytności, poczem ująwszy zapalone świece, pierwszy skierował się do wyjścia, wskazując drogę.
Dopiero, gdy zajęli miejsca w jadalni, i odszedł służący, ustawiwszy półmiski na stole, Den przyciszonym głosem, jął wyjaśniać:
— Chcecie się dowiedzieć, kto to wszystko tam urządził? Doskonale... Gdybyś interesował się więcej, Fredzie, staremi rodzinnemi wspomnieniami, dawnobyś znał tajemnicę „djabelskiej komnaty”. Ja natrafiłem przypadkowo w papierach pana Karola na pewien zeszycik. Bardzo ciekawy zeszycik... Rytuał „Kapituły braci Odrodzonych”...
— Nigdy nie słyszałem! — bąknął Fred.

— Szkoda... Wielka szkoda... Lecz zacznę od początku. W końcu XVIII w. żył w Polsce, kresowy panek Tadeusz Grabianka, zwarjowany na punkcie okultyzmu i stowarzyszeń tajemnych. Założył on bractwo pod na-

180