Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niedogodny, postarała się pani, usunąć go ze swej drogi... O, wiele mogłaby pani powiedzieć, gdyby zechciała, w jaki sposób zginął „baron”... I sądzę, lepiej byłoby, jeśliby teraz nastąpiła szczera spowiedź...
— Przysięgam, że nic nie wiem...
— Nie wierzę... I raz jeszcze powtarzam... Oszczędzam panią dotychczas przez wzgląd na Freda.... Pragnę, by uniknął straszliwej przykrości... Ale...
Mary, od dłuższej chwili, opuściwszy głowę, skubała nerwowo listek, zerwany z rosnącego obok ławki krzewu. Nagle podniosła na detektywa swój wzrok i ujrzał on ze zdziwieniem, że ma oczy pełne łez. „Wampirzyca” przedzierzgnęła się nagle w słabą kobietę. Czyżby to był nowy sposób sprytnej obrony i mniemała, że rozczuli łzami Dena?

— Powtórnie przysięgam — wyszeptała, złamanym głosem, — że całkowicie mi są obce, sprawy, o których pan wspomina. Choć przeciwko mnie świadczą pozory... Całkowicie obce... Przyjmuje pan to za wykręt? Trudno! Mój mąż odebrał sobie życie, w przystępie nerwowego ataku... Kirst znalazł się w gabinecie przypadkowo... Nienawidziłam łotra, ale daleka jestem od udziału w jego śmierci, nawet muchy nie umiałabym skrzywdzić... Po tragicznych wypadkach, przybyłam na kresy, aby odpocząć zdala od potoków brudnych plotek, które mnie zalewały w Warszawie... Umyślnie zmieniłam nazwisko, chcąc uciec przed złośliwością i ciekawością ludzką... Nie przyjmowałam nikogo... Dopiero gdy Fred, zatrzymawszy rozhukane konie, ponoszą-

161