Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciekawie, jakby zdziwieni obecnością intruza, ni to z ostrzeżeniem.
Wodząc machinalnie wzrokiem po tych konterfektach, Den wspominał okoliczności, jakie go tu przywiodły.
Den znał Freda Podbereskiego dość dawno. Znał a nawet lubił bardzo, choć znajomość ta uległa dłuższej przerwie. Zresztą, trudno było nie lubić Freda. Posiadał on jedną z tych szczerych, serdecznych i uczynnych natur, jakie w naszych czasach powszechnego chamstwa i sobkowstwa stają się coraz rzadsze.
Zetknęli się przed laty, gdy Fred, nie mogąc jeszcze powrócić do zdewastowanego przez inwazję bolszewicką majątku, zamieszkiwał w Warszawie — a Den rozpoczynał zawód detektywa. Zetknęli się z powodu jakiejś błahej sprawy — bodaj kradzieży u jednej z kuzynek Freda — którą to kradzież Den wykrył błyskawicznie. Odtąd oficjalny stosunek przeszedł w zażyłość. Podbereski, pociągniętym romantycznym zawodem detektywa, pełnym niebezpieczeństw i przygód niezwykłych, jął odwiedzać go często. A że sporo nocy przegawędzili przy butelce, poufałe „ty” przypieczętowało tę przyjaźń.
Później Den stracił Freda z oczu.

Podbereski, powróciwszy do majątku, starał się usilną pracą, załatać tam poczynione przez zawieruchę wojenną uszczerbki w fortunie, rzadko odwiedzając Warszawę. Przyjaźń ich, nie podsycana listami, zamierała powoli, przechodząc w zapomnienie. Ludzie dziś są zbyt leniwi, aby pisywać do siebie na-

7