Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czerwieniony. — Naprzód nie lubię łaskotek, a później swoim krzykiem ściągniesz pan tu jeszcze kogo z góry!
— Jakeście się dostali do tego przeklętego więzienia? — powtórzyłem, wypuszczając radcę z ramion. — Dom jest znakomicie strzeżony!
— Kiedy, wczoraj...
— Jakto, wczoraj? — przerwałem zdziwiony. — Znajduję się w tej celi już cały dzień? Sądziłem, że tylko kilka godzin...
— Całą prawie dobę! — uśmiechnęła się. — Obecnie jest już jedenasta wieczór...
— Niemożebne! Widocznie długo leżałem zemdlony...
— Zapewne, gdyż rozstaliśmy się po pierwszej w nocy... Otóż — powróciła do przerwanego opowiadania. — Kiedy wczoraj pobiegłam do znajomych, zastałam tam siostrę, która mi oświadczyła, że Werber czegoś musiał się domyślić, bowiem wydalił ją z zakładu. Poszłyśmy potem odszukać pana, a gdy nie zastałam go przy murze, domyśliłam się odrazu, że wciągnięto go pewnie podstępem do zakładu. Dziś rano pośpieszyłam do komisarza Relskiego. Początkowo, zainteresował się bardzo tą całą sprawą i wiem, że przybył tu nawet na miejsce. Ale, kiedy stawiłam się u niego powtórnie, wyśmiał mnie, powiedział, że to są głupie babskie przywidzenia, że wszystko jest w porządku, gdyż Gerc się odnalazł, a pan wyjechał gdzieś, ale prędko powróci.
— Spodziewałem się tego!

— Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że okłamano komisarza i nigdzie pan nie wyjechał, a jest więziony w tym domu. Poczęłam błagać siostrę, któ-

210