Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sekta djabła.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

najprzeróżniejsze. Co robi Wryński, dokładnie nie wiem. Lecz, ze słów Lesickiej, wnosić mogą, że istotnie odbywają się tam rzeczy straszne. Może, wzorem starych gnostyków i manichejczyków, wszystkie kobiety stają się łupem wszystkich mężczyzn? Może, następuje to, pod wpływem odurzających kadzidzeł i trunków?... Nie wiem.. Lecz, raz jeszcze powtarzam, że wyraźnie zaznaczała Lesicka, iż każdą uczciwą kobietę, gdy oprzytomnieje, po podobnej orgji, ogarnia taka rozpacz, że nie przeżywa swej hańby. Dla tego, drżę o pannę Murę...
— I ja drżę o nią! — zawołał Grodecki. — Bo, jeśli to paskudstwo ma się dziś odbyć, a słuszne są przypuszczenia mego przyjaciela, to Wryński, w którego mocy się znalazła, nie omieszka jej tam wciągnąć!
Jakiś cień przebiegł po twarzy komisarza Dena.
— Panowie! — rzekł, stanowczym głosem, nie dając nic poznać po sobie i starając się ich pocieszyć. — Czemuż takie smutne horoskopy! Przecież, powiedziałem wam, że obstawiłem dom, w którym mieszka Wryński tak, że mysz się z niego nie wyślizgnie. Dzięki wyrazom, jakie zachowały się na bibule, wiemy dokąd się udaje. Trochę cierpliwości panowie, jeszcze kilka godzin! I pocóż, zaraz przypuszczać najgorsze. Wieczorem zarządzę rewizję. Zwlekam do tej pory, bo pragnąłbym pochwycić tę całą bandę, a może i nakryć „ceremonję” Bafometa. Są na to dane, że dziś się odbędzie i nie chcę ptaszków płoszyć przed czasem. Miejmy nadzieję, że w praktyce ujrzymy te wszystkie djabelstwa, o których tak zajmująco wykładał nam pan Różyc.

Powstał z miejsca. W tejże chwili wszedł jeden z

138