Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sekta djabła.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

fiński — a ona przeciw prośbie ojca nie śmiała oponować. Ale od tej daty, przeszedł blisko rok, a w ich wzajemnym stosunku zarysowały się nieuchwytne zmiany. Podczas kiedy Grodecki coraz silniej przywiązywał się do Mury, ona jakby oddalała się od niego, traktując go uprzejmie, lecz nie wspominając nigdy o dniu, zamierzonego ślubu. Rzekłbyś, nie zamierzała zerwać, lecz i nie zamierzała prędko pozbywać się swej wolności. Jeśli do tego dodać jej samodzielny i kapryśny charakter — łatwo zrozumie każdy, jak ciężką była sytuacja Grodeckiego i jak ciężko mu było energiczniej wystąpić. Jedno niebacząc słówko — a z trudem budowany gmach jego szczęścia, mógł się rozlecieć, niczem domek z kart. Oto, przyczyna, że Grodecki, który nie lękał się nigdy silniejszego przeciwnika, ani niebezpieczeństwa — stale ustępował Murze i nie chciał jej drażnić — bo obawiał się utracić..
Dziś, jednak postanowił wyświetlić sytuację. Ten naprężony stan nie mógł trwać dłużej..
Wbiegł po wielkich marmurowych schodach, na pierwsze piętro nowoczesnej kamienicy i przystanął przed drzwiami, na których widniała wielka mosiężna tablica: „ Edward Rostafiński, doktór medycyny”, nie zdjęła jeszcze mimo śmierci lekarza.
Zadzwonił.
Rychło otworzyła mu elegancka pokojówka, a na swe zapytanie, czy zastał pannę Murę, otrzymał odpowiedź:
— Tak! Panienka jest w domu! Znajduje się w salonie!
Nieco zaniepokoiło go to oświadczenie, bo sądził, że

8