Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Rycerze mroku.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obraź sobie, szuka ich i Den! Dopiero będzie uciecha, gdy włąsnoręcznie, za kołnierz, do więzienia zaprowadzi Welskiego!
— Czy Welski przyjmował udział?
— Zdaje się...
— Potrafił Balas go przymusić?
— Zapewne... w każdym razie będzie siedział i Den przyjdzie jeszcze cię przeprosić!
— Uczynił to już! — rzekł hrabia, wspominaiąc ostatnią swoją z detektywem rozmowę — i ostrzegałem go wtedy poważnie, że mój kuzyn sprawi nie jedno rozczarowanie!
Wypowiedział to z taką godnością — iż Bilukiewicz zaśmiał się głośno, a w chwilę potem i Leszczyc zawtórował mu śmiechem.
Przyjaciele uścisnęli sobie ręce i Leszczyc, raz jeszcze powtórzywszy instrukcje Bilukiewicza, że wyjedzie do Kutna, tam się przesiądzie do kurjera Gdańskiego — a w Gdańsku na odnośne konto zdeponuje pieniądze i za dwa dni powróci do Warjszawy — wyszedł, zabierając z sobą drogocenną walizkę.

Bilukiewicz czuł się wyśmienicie. Z apetytem zjadł obiad, wypił nawet sam pół butelki dobrego, francuskiego wina a po obiedzie, jakby zagustowawszy w przyjemnościach kapitalisty, zapalił drogie cygaro, na palenie którego pozwalał sobie tylko w domu — kurząc w biurze, celem zaznaczenia swej oszczędności — najtańsze i najlichsze gatunki. Poczem zapadł w różowe dumy i obmy-

193