Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Rycerze mroku.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z tym nędznikiem, któremu zawdzięczam dwa lata straconego życia...
Machinalnie zacisnął w kieszeni parę drobnych banknotów, doręczonych mu przy opuszczeniu więzienia za aresztancką pracę, zacisnął je silniej, jakby tym ruchem pragnąc dodać sobie otuchy i w tem zetknięciu szukać siły do nowej rozpaczliwej walki o byt.
Nie pozbył się wszakże całkowicie dręczących myśli, bo szedł z opuszczoną na piersi głową, pozornie bez celu, nie rozglądając się dokoła.
Gdyby Welski nie był się zatopił w swych niewesołych dumaniach, zapewne uderzyłby go pewien na pozór drobny szczegół.
Oto kiedy tak szedł, z przejeżdżającego tuż koło niego tramwaju, wychylił się jegomość, gruby, wygolony, w amerykańskich okularach i patrzył — za nim długo w ślad, jakby rozpoznając — czy jest Welski tym, kogo on ma na myśli.

II
W KLUBIE

W wykwintnym apartamenciku artyski Malskiej panował tego wieczora gwar i ruch niezwykły. Nie znaczyło to bynajmiej, aby drugorzędna ta gwiazda naszego świata dramatycznego obchodziła jaką uroczystość rodzinną, lub sprosiła wytwornych panów na towarzyskie zebranie. Sprawa przedstawiała się zgoła inaczej — oto leciwa nieco dama,

8