Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Rycerze mroku.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

starą kuzynką opatrzność przyniesie... zresztą z literatem, o bo pan będzie sławnym literatem, pokazać się wypada....
— Oczywiście....
— A na zakończenie oświadczę, że chętnie byłabym poświęciła nie tysiąc złotych, ale dwa tysiące... o ja nie dbam o pieniążki... za tak miłą pogawędkę, jak dziś z panem... Ale... sza.... kuzynka mi mówiła, że mężczyzn psuć nie wolno... Teraz piękne pa... i proszę pamiętać, żeśmy się na pojutrze umówili...
Odwróciła się i skinąwszy wesoło na pożegnanie ręką, znikła na skręcie aleji.
— Kochany trzpiot! — z rozrzewnieniem wyszeptał Welski, spoglądając za oddalającą się zgrabną postacią panny — kochany trzpiot! — Czy ujrzymy się kiedy jeszcze? Zapewne nie, bo na spotkanie, z góry wiem, iż nie przyjdę! Po co? W jakim celu? Lecz czy domyślisz się, choć na chwilę, jak blizko otarłaś się o ten świat, któtym się tak rozrzewniasz w powieści, a zachwycasz w kinie? W rzeczywistości, o przekonany jestem, odwróciłabyś się odemnie z niesmakiem....

— Znakomita jest... przypominał sobie, powracając do domu poszczególne fragmenty rozmowy — znakomita i nadzwyczaj łatwo rozwiązuje wszelkie skomplikowane zagadnienia.. Tak, doskonałe to byłoby wyjście z dzisiejszej mojej sytuacji, napotkać miljarderkę i się z nią ożenić.

116